Czy stres może wywoływać wymioty i bóle brzucha?
Witam,
mam 19 lat i chciałbym poradzić się specjalisty na tym forum, co tak naprawdę mi dolega i jak poprawić swój stan. Otóż nieraz w życiu towarzyszył mi stres, lecz nie był on wywoływany tymi samymi czynnikami, np. raz na egzaminie się nie stresowałem, a miesiąc później już tak, więc pewnie jak u każdego, bo nie poprzedzały tego egz. żadne wymioty. Po zdaniu matury z dobrym wynikiem, miałem parę miesięcy wolnego, gdzie miałem jak w raju, przynajmniej tak mi się wydawało (wyjazdy na baseny, sport, spotkania z przyjaciółmi, dużo grałem na komputerze). Pod koniec wakacji podczas egzaminu na prawo jazdy wystąpił stres, wymioty, ból brzucha, które doświadczyłem wcześniej tylko na wycieczce szkolnej trwającej 3 dni ok. 2 lata temu (wstawałem wcześnie rano, miałem biegunkę i wymioty, a ból brzucha utrzymywał się do końca dnia i oczywiście brak apetytu), a po powrocie do domu problem minął.
Teraz problem powrócił ze zdwojoną siłą, otóż od października zacząłem studia i oprócz pierwszego dnia na uczelni, cały tydzień wymiotowałem (tylko z rana), nic prawie nie jadłem, a raz nawet zemdlałem z osłabienia. Lekarz stwierdził, że to coś z jelitami lub zatrucie i przepisał N***, G*** i jeszcze jakieś tabletki. Rodzicie i dziadkowie byli niemal pewni, że to stres, bo całkowicie zmienił się mój styl życia (już nie gram całymi dniami na komputerze, staram się pomagać w domu itp.), więc podnosili mnie na duchu, nawet czytałem książkę Potęga Podświadomości, bo podobno można tym wspomóc leczenie. Po ponad tygodniu prawie wszystko wróciło do normy oprócz tego, że wciąż wstawałem rano 1-2 h przed budzikiem, by się załatwić (najczęściej lekka biegunka), po czym wracałem do łóżka. Dziwne jest to, że w ciągu dnia nie potrafiłem się załatwić ani nawet mi się nie chciało, a parę miesięcy temu robiłem to ok. 2 razy dziennie, mimo iż jadłem tyle samo.
Myślałem, że to już koniec tych przykrych dni, aż w znowu w tym tygodniu w środę wstałem do ubikacji z lekkim bólem brzucha i odruchami wymiotnymi (reszta dnia przebiegała dosyć normalnie, tylko miałem lekko mniejszy apetyt). To samo w czwartek, z tą różnicą, że wymiotowałem pianą (prawdopodobnie śliną) i czymś żółtym (sok żółciowy?), oczywiście tylko z rana, potem jadłem zdecydowanie mniej, ale jakoś przeżyłem. Dzisiaj wstałem znowu o 5, chociaż mam wolne, zwymiotowałem czymś toksycznym, bardzo piekącym w gardło i na końcu oczywiście znana żółć. Wypiłem gorącą i mocną herbatę, którą od razu zwróciłem. Po 1 h wypiłem S*** i jakoś się trzymam, choć cała ta sytuacja odbiera mi ochotę do życia. Chciałbym dodać, że non stop myślę o tych studiach, raz w dobrych kolorach, raz w tych gorszych i sam naprawdę nie wiem co jest przyczyną takiego stanu, może jakieś zatrucie bakteriami, może po chipsach, może stres ze względu na nowy styl życia, a może jakieś inne czynniki związane z psychiką. Mam nadzieję, że wszystko jest czytelne i będziecie Państwo w stanie mi pomóc co dalej z tym zrobić, dodam, że w Teście Depresji Becka wyszło mi 14 pkt (lekka depresja), więc nie jest aż tak źle. Pozdrawiam.