Jak wyleczyć się z kamicy nerkowej?
Witam.
Jestem Maja, mam 27lat.
Może opowiem cała historie, która jest przyczyną moich obaw jaki zagadka..
W niedzielę przeszłam drugi atak kolki nerkowej w ciągu ostanich 6msc.. Od soboty prawa strona dość mocno daje o sobie znać w sensie czuję jakby pieczenie czy uderzenia gorąca w nerce nie jest to ciagłe ale pojawia sie od 2-4 razy dziennie i sprawia dyskonfort .. Dodtakowi ciągnięcie, bóle nad prawym pośladkiem rozchodzące się jakby do boku żeber? Zazwyczaj bol odczuwalny po schylaniu oraz gdy dłużej siedzę. O leżeniu na brzuchu nie mam co już nawet myśleć momentalnie czuję jakby prawa strona płonęła.
Kiedyś przechodziłam już dwukrotnie ataki kolki nerkowej lecz było to w dużych odstępach. Pierwszy atak dostałam 2015/2016 roku mając wtedy 17lat.. Zazwyczaj przy ataku ma pogotowiu pomogła kroplówka i zastrzyk i do 2h byłam 'wśród zywych'.
Oto historia niedzielnego napadu.
Ten atak był całkiem inny od poprzednich. Już dzień wcześniej miałam problem z oddaniem moczu 'do końca' I mimo skorzystania wciąż odczuwałam delikatne parcie i ucisk jakbym jeszcze miała potrzebę. Następnego dnia rano wstałam strasznie balda, zmęczona z delikatnym ciągnięciem odczuwalnym w podbrzuszu i jajnikach, ze względu na trwająca w tym czasie miesiączkę nie wzbudzało to moich podejrzeń. Po ok 2h od obudzenia zaczęłam mieć mocne skurcze, nie mogłam już wogole oddać moczu, miesiączka momentalnie jakby się zatrzymała za to zaczęłam wymiotować oraz miałam rozwolnienie. Było mi wciąż meeega zimno, miałam na sobie bardzo gruby zimowy długi sweter nakrywalam się kocem inaczej czułam jakbym zamarzała (gorączki nie było)
Bóle zaczynały się nasilać wtedy już wiedziałam co się dzieje i pojechałam na SOR.
Niestety mimo wymiotów na dyżurze, zimnych potów (wciąż ubrana i nakryta kocem) został podany zastrzyk Scolpolan i odesłano mnie do domu z informacja by w razie pogorszenia wezwać pogotowie. Pani Doktor mówiła, żeby wytrzymać 10-20minut maksymalnie i zastrzyk zadziała będzie po wszystkim.. Tak się ucieszyłam, że wychodząc z SOR znów 15minut wymiotowałam na parkingu. W drodze do domu (odległość 25minut autem z miasta do miasta) skurcze zaczęły jednak się nasilać i było jakby coraz zimniej, a jednocześnie strasznie duszno.. Dojechałam do domu wysiadając z auta nogi mi odmówiły i straciłam czucie lecąc ma trawnik.. Czułam z minuty na minutę, że jest coraz gorzej. Gdy mąż doniósł mnie już do domu położyłam się z myślą by zasnąć i obudzić się po wszystkim.. Niestety po 10minutach spokoju wszystko zaczęło się na nowo 10x mocniej poty mnie zalewały, skurcze sie nasilały , czułam, że zaczyna mnie kręcić więc pobiegłam do toalety, a że było mi mocno slabo, byłam cała spocona i zimna.. Weszłam pod prysznic i tam się zaczęło..
Skurcz zablokowal jaki kolwiek ruch, momentalnie zaczęło mnie czyścić i jednocześnie poszły wymioty z rozwolnieniem i tak z 30minut.. Po tym już widziałam tylko mgłę, myślałam że to koniec.. Caljowicie opadłam z sił, nie mogłam nic z siebie wydusić ani słowa, gestu, mimiki.. nic byłam wrakiem.. Mąż przez te całe sytuację usiłował wezwać pomoc, bo nie mieliśmy już jak dostać się sami na szpital.. Niestety pomoc nie dostałam od 112 po przełączenie do pobliskiej jednostki gdzie podano mi numer gdzie miałam dzwonić po pomoc i tak uzbierałam łącznie 4 inne numery, odsyłano mnie telefonicznie wciąż gdzieś i uświadomiłam sobie, że pomoc nie nadjedzie.. Od godziny 8 do 19 byłam sama sobie.. Dzwoniłam wszędzie, błagałam by ktoś coś zrobił Niestety..
Po kilku godzinach wymioty minęły, udało się zasnąć w bólu i płaczu. Rozwolnienie tzymało jeszcze do połowy następnego dnia. Nawadnialam się elektrolitami i wciąż tylko spałam. Zjadłam po 4dniach zaledwie bułkę i do tej pory taka jedna bułka wystarcza mi na cały dzień, więcej nie jestem w stanie wcisnąć. Dziwi mnie wygląd brzucha jest jakby obrzmiały, galaretkowaty, pełen wody i ciężki. Rano po przebudzeniu jest 'normalny' po godzinie robi się taki jak opisałam.
Moja skóra jest mocno wyszuszona, miejscami sypiąca i jakby zeschnieta co sprawia dyskonfort i uczucie jakby miała się rozerwać przy niektórych ruchach ciałem..
Ból prawej strony wciąż jest odczuwalny jak pisałam na początku.
Dziś rano wykonałam badania laboratoryjne takiej jak: morfologia, OB, mocz, mocznik, kreatynina, eGFR, glukoza, sód, potas oraz CRP. Wyniki wbijają mnie kolejne raz w osłupienie, ponieważ zakazdym razem one są w normie, jedynie mam podkreślone Limfocyty mój wyniki 41% w zakresie 20-40.. Więc nic to tak naprawdę nie znaczy.
Jak to możliwe?
Skąd w takim razie te napady, bóle, problemy? Skoro wyniki diagnostyczne wciąż są dobre? A moje samopoczucie i powyższe sytuację świadczą jakby o czymś innym? Chciałabym dowiedzieć się skąd, dlaczego i jak? Chciałabym zapobiegać.. Od tej niedzieli całkowicie jestem wykańczana, a ponad to już zaczynam myśleć o kolejnym ataku.
Boję się i nie chce kolejny raz walczyć z tym.
Nie chcę by rodzina musiała widzieć jak nagle staję się wrakiem człowieka, blada, sina, zalana łzami na podłodze błagając o pomoc.. Nie chcę znów odkrywać i widzieć swoich kości w odbiciu o których nie wiedziałam