Czy problemy z zajściem w ciążę mogą być winą męża?
Witam! Mam 25 lat i od 2 lat staramy sie z mężem o dziecko. Mój ginekolog powiedział mi, że ja jestem całkowicie zdrowa i nie powinnam mieć problemów z zajściem w ciążę, ale żeby wyjaśnić lepiej całą sytuację mój mąż powinien udać się na badanie. Gdy już byliśmy gotowi na to badanie to nagle okazało się, że jestem w ciąży. Miałam silne bóle piersi, brak miesiączki i wszystkie inne dolegliwości. Byłam u lekarza i stwierdził 3 tydzień, dostałam zdjęcie z 7-milimetrową kropeczką, niestety sytuacja w której się znaleźliśmy nie umożliwiła mi pójście do ginekologa i zrobienie USG aż do 11 tygodnia. I niestety, pewnego dnia się zaczęło, na początku bardzo niegroźnie bolał mnie brzuch, ale plamienia, które były coraz bardziej nieprzyjemne bardzo mnie wystraszyły. Na pogotowiu zbadano mnie, pobrali krew i mocz, kazali przyjechać na drugi dzień na USG. I niestety po 11 tygodniach życia w przekonaniu, że będzie dziecko okazało się, że jest tylko puste jajo płodowe o wielkości 3 cm. Powiedziano mi, że takie przypadki się zdarzają i że to nie nasza wina. Nie robiono mi żadnego zabiegu, wszystko samo się wyczyściło, pocieszano mnie, że mogę teraz bardzo szybko zajść w następną ciążę i nie muszą to być 2 lata. Ale ja mam jakieś dziwne przeczucie i niezbyt przyjemne myśli, bo nurtuje mnie pytanie, czy istnieje jakieś prawdopodobieństwo tego, że to poronienie i całe te dwuletnie starania nie stoją po stronie mojego męża. Czy możliwe jest, że coś z nim nie tak, czy jego plemniki są za słabe? Proszę mi doradzić, co mam zrobić z tymi myślami? Bo na pewno byłoby prościej po prostu zrobić badania, ale to nie jest przyjemne doznanie dla faceta, dlatego wolę dowiedzieć się najpierw jako anonimowa osoba. Pozdrawiam i dziękuję!