Zapalenie pochewek ścięgnistych - skutek boreliozy?
Mam 55 lat, jestem kobietą. Problem zaczął się na początku grudnia ub. roku, gdy ból i lekka (wtedy jeszcze) opuchlizna okolic stawu śródręczno-nadgarstkowego utrudniały mi wykonywanie nawet prostych czynności z użyciem kciuka lewej (!) dłoni. Koniec grudnia: ręka w szynę gipsową na 7 dni (boli i tak), po zdjęciu opuchlizna została ból też, zalecenie - oszczędzać rękę i altacet przykładać. Po konsultacjach u reumatologa i innego ortopedy nadal te pochewki ścięgniste, niby z nadwyrężenia - no i że trudno wyleczyć+zastrzyki diclofenaku, doksycyklina (3 opakowania z przerwami), zastrzyki(5) traumel i zell-hel, diclofenak w tabletkach, elektrostymulacja(10 zabiegów) i...nadal cierpię. Mam wrażenie, że była lekka poprawa podczas przyjmowania antybiotyku. Aż wreszcie kilka dni temu spuchło jak balon prawe kolano, boli oczywiście i lekarz domowy poradził zrobić badanie na obecność przeciwciał Borrelii. Są - IgM 28,5; IgG 8,6. OB mam 43 mm, a CRP 36 mg/dl (jeszcze 19. stycznia było 6). Reszta wyników w normie. Kleszcz się przyssał, nawiasem mówiąc, w sierpniu ub.r., usunęłam go dość szybko w całości, bąbelek niewielki był może z tydzień, a potem już nie zaglądałam w to miejsce (prawa pachwina). Żadnych zmian skórnych nie zaobserwowałam, ani szczególnie złego samopoczucia, oprócz przygnębienia z powodu braku efektów leczenia dłoni. Oczywiście, jutro z wynikami do lekarza idę, ale bardzo proszę o komentarz do mojego problemu. Pozdrawiam