Jak mogę leczyć te fobie?

Witam. Mam ciężką depresję, fobię społeczną i zaburzenia osobowości zdiagnozowane przez lekarza psychiatrę. Leczę się już od prawie roku, niestety leki wydają się zupełnie nie działać. Brałem Wenlafaksynę w dawce 300mg dziennie do tego mirtazapinę 45 mg oraz kwetiapinę 50mg, z wenlafaksyny zrezygnowalismy poniewaz nie dawała żadnego efektu, teraz przeszedlem na duloksetynę 60mg, ale jest tylko gorzej, depresja sie wzmaga, mam powazne mysli samobojcze, rezygnacyjne. Do pracy nie chodzę od póltorej roku, nasilil się lek przed ludzmi, ba ja nie jestem w stanie wyjsc do sklepu, bo sie caly trzesę, kiedy nie ma nic w lodówce po prostu głoduję. Czy to mozliwe, że leki nie dzialaja po bodajze 9 miesiacach stosowania, ze nie widac zadnej poprawy? Dodatkowo mam koszmarne problemy ze snem, nie moge zasnac, nawet po mirtazapinie i kwetiapinie stosowanych lacznie. Czuje sie strasznie, wrecz okropnie nienawidze siebie, do tego jestem paskudny i smierdze, bo nie mylem sie gdzies od 3ech tygodni. Nie wiem czy dla mnie juz tylko osrodek zamkniety czy rzucenie sie pod pociag. Nie mam zadnych przyjaciol, z nikim nie rozmawiam, telefon jest wylaczony od pół roku, nawwet go nie oplacam. Nie wiem czy to mozliwe, ze nie ma dla mnie ratunku? Proszę o pomoc :<
MĘŻCZYZNA, 30 LAT ponad rok temu

List robi wrażenie krzyku rozpaczy. Niezależnie od rozpoznania medycznego. Krzyku kogoś samotnego. I z tego powodu nie sposób zrozumieć co się z autorem dzieje. Skoro, mimo odcięcia się od świata, jest w stanie dorzecznie, poprawnie pisać o swych objawach, opisać swoją sytuację to znaczy, że nadal dysponuje sporymi możliwościami intelektualnymi. Choć zdaje się, że emocje rządzą nim niepodzielnie. Często tak bywa u ludzi uzależnionych. Od rozmaitych substancji, czynności, popędów. Czy aby nie jest tak u autora listu? Skoro mieszka się w Warszawie, ma się 30 lat, to pomoc jest na wyciągnięcie ręki. Ale sama nie dotrze do autora.

Czy nie ma nikogo, kto mógłby pomóc? Rodzina? Znajomi? Sąsiedzi?

Opisana sytuacja, choć dramatyczna, nie jest wyjątkową. Ludzi "na zakręcie" jest wielu. I można im pomóc!! I pomagamy! Ale pierwszy krok należy do cierpiącego. Nawet jeśli stracił "wszelką nadzieję"! Świat jest dość okrutny, obojętny na nasze cierpienia. Ale to nie znaczy, że bez wyjścia. Jeśli sami nie potrafimy go odszukać, to może lepiej zaufać komuś innemu, np. profesjonalnie zajmującemu się udzielaniem pomocy. Jeśli tylko autor listu jest w stanie zaufać komukolwiek.

Warto spróbować.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty