Bóle głowy, oka, a lekarze nic nie robią, by je zmniejszyć...
Witam serdecznie. Kobieta, lat 40, nigdy nie chorowała. Podczas rutynowych badań okazało się, że wbc wynosi 13 tys., natomiast rozmaz 48% limfocytów. Ponieważ nic mnie nie bolało, lekarz ogólny zlecił szereg badań. W trakcie czekania na niektóre wizyty, zaczęło mnie boleć oko. Był to tak bardzo silny ból, wrażenie wyrywania gałki ocznej, nasilające się szczególnie w nocy. Pobiegłam więc do okulisty, ale okazało się, że wszystko jest w porządku. Następnym krokiem był laryngolog... i tutaj również wszystko OK. Zrobiłam więc dalsze badania - stomatolog, laryngolog, okulista, tarczyca, rtg klatki piersiowej, wirus żółtaczki, usg jamy brzusznej, cholesterol, glukoza, kreatynina, cukier, elektrolity, alat, aspat, mocz, ekg serca, rtg kręgosłupa, ob, crp...wszystkie badania w porządku. Niestety, ból zaczął się nasilać i oprócz oka zaczęła bardzo mocno boleć mnie głowa. Znalazłam się w szpitalu na neurologii. Zrobiono tylko tomografię głowy, która okazała się być w zupełnym porządku, i po 3 dniach pobytu, faszerując mnie tylko i wyłącznie zastrzykami ze środkiem przeciwbólowym, chamski lekarz stwierdził, że guza nie ma, i kazał mi iść do domu. Mówiłam, że bardzo źle się czuję, że nadal bardzo boli, ale niczego to nie dało. Kazano mi się zgłosić do poradni na dalsze leczenie. Odwiedziłam więc neurologa... który po przedstawieniu mu problemu, wpadł we wściekłość, że w takim stanie wypisano mnie ze szpitala i dał skierowanie ponownie do szpitala, tym razem na oddział wewnętrzny, zaznaczając, że zaraz po wyjściu, mam się zgłosić w poradni neurologicznej tym razem w Katowicach. W chwili obecnej jestem w szpitalu i nie robią nic konkretnego.... czekam. Stan zdrowia się pogarsza, ból głowy jest potworny i zaczęło boleć mnie również drugie oko. Najgorzej jest wieczorem, biegam po korytarzu, nie wiedząc, co mi jest. Proszę o pomoc.