Staram się o dziecko: czy to było na pewno poronienie?
Mam problem i potrzebuję pomocy. Opiszę całą sytuację od początku. 17 stycznia miałam miesiączkę jak zawsze nieregularną. 18 lutego zaskoczyła mnie miesiączka, bo dostałam tak, jak powinno być, czyli po około 28 dniach. Była to dziwna miesiączka, trwała cztery dni, gdy zawsze mam siedem i to w dodatku bardzo skąpa. Kochałam się z mężem dwa dni po niej. Tydzień później trafiłam do szpitala z bólem brzucha. Test ciążowy był pozytywny. Badanie krwi potwierdziło, tylko lekarze uznali bardzo wczesną ciążę. Po 4 dniach bóle brzucha zniknęły. Robiłam kilka testów ciążowych tak dla uwiarygodnienia, bo bardzo długo trwały starania - 11 miesięcy i każdy test pokazuje bardzo delikatną kreseczkę i na każdym kolejnym jest ta kreska słabiej widoczna. Bardzo się cieszę, że jestem w ciąży, ale to, że te 4 dni miesiączki to było poronienie nie daje mi spokoju. Obawiam się, że pozoim beta hcg tylko mi się utrzymuje w organizmie i to dlatego mam pozytywne testy ciążowe. Logicznie patrząc na to i analizując daty, czyli dzień17 stycznia, miesiączka normalna 7 dni, wtedy mogło dojść do zapłodnienia 18 lutego, 4 dni krwawienia, dwa dni później stosunek, 9 dni później wykryta bardzo wczesna ciąża, czyli licząc od 17 stycznia to byłaby to 6 - tygodniowa ciąża, bo przecież 17 lutego, gdy miałam tę niby miesiączkę, to tydzień po niej test nie wykazałby ciąży, jak widać po drugim teście. Jestem zdruzgotana tą sytuacją, nie wiem, czy dobrze myślę i potrzebuję waszych opinii na ten temat.