Parcie na pęcherz – czy już nic nie jest w stanie mi pomóc?
mam 23 lata, od lipca jestem szczęśliwą mężatką, a mój problem, z którym się borykam i który zaraz opiszę, rozpoczął się w październiku.
W październiku rozpoczęłam prace, która polega na siedzeniu przez 8 godz. przed biurkiem. Nadmienię, że w tej pacy jest bardzo zimno, a ja jestem strasznym zmarzluchem i zimno odczuwam jeszcze bardziej niż inni, a ubieram się naprawdę grubo. Choruję również na niedoczynność tarczycy i biorę hormony tarczycy w tabletkach.
Od października zaczęło się nieustanne parcie na pęcherz. Po wyjściu z WC nadal miałam uczucie że w moim pęcherzu jest jeszcze jakaś kropla moczu, której nie mogę wysikać. Okropne uczucie. Od czasu do czasu mam bóle w prawym lub lewym boku w czasie oddawania moczu. Zdarzało się również, że gdy siadając na krześle, miałam takie dziwne uczucie, jakbym siadała na szpilkach:(
W pewnym momencie zaczynałam się zastanawiać, czy te bóle, to aby na pewno bóle, czy nie wytwory mojej wyobraźni. Zaczynałam się zastanawiać, czy to jest uczucie parcia na pęcherz, czy może pieczenie, ale teraz stwierdzam, że jedno i drugie. Momentami wydaje mi się, jakby mój pęcherz się zacisnął i nie mogę się wysikać, jakby był to swego rodzaju skurcz.
Żadne tabletki mi nie pomagały, ani Nospa ani F***. Byłam z tymi dolegliwościami u lekarza rodzinnego, dawał mi leki N*** i S***, które również nie przyniosły mi ulgi. Miałam robione analizy moczu, które wg lekarza były ok. Miałam nawet USG, które oprócz nadmiernej ilości gazów w jelitach nic nie wykazały:(
Zauważyłam, że ciepły termofor położony między nogi dawał mi ulgę, choć zdarzało się z dwa razy, że i ten ciepły okład mi nie pomagał, taki ból był nie do zniesienia. Uczucie parcia na pęcherz zauważyłam, że nasilają się z samego rana, godzina 4 lub 5 albo wieczorem 22. Ostatnio zauważyłam, że te wszystkie dolegliwości zaczynają się na drugi dzień po stosunku płciowym. Podejrzewałam, że to od tego się zaczyna, ale nie przyjmowałam tego do wiadomości.
Dodam, że bardzo dbam o higienę miejsc intymnym, a po tych dolegliwościach jeszcze bardziej. Te objawy nie są non stop. Przechodzą oczywiście, ale po stosunku znowu powracają na kilka dni. Czy to już nigdy mi nie przejdzie, boję się, że ucierpi na tym moje współżycie i zawsze będzie mi się kojarzyć z bólem. Dodam jeszcze, że przedostatnio podczas stosunku nie czułam niczego, żadnego podniecenia. Tak jakbym była tam bardzo luźna. Choć ostatnio to się poprawiło.
Nie wiem czy ma to jakiś związek. Aha i od ślubu nie używamy prezerwatyw, a mój partner również bardzo dba o higienę swoich miejsc intymnych. Co się w takim razie dzieje, skoro do września włącznie było wszystko ok, nagle takie objawy.
Po ostatnim stosunku, gdy nawet ciepły okład nie przyniósł mi ulgi, spróbowałam zjeść całą cytrynę na noc i popiłam dużą ilością wody, bo słyszałam, że dobrze jest zakwasić mocz. No i pomogło. Ale czy do końca życia mam już jeść cytrynę? Czy już nic nie jest mi w stanie pomóc. Mam nadzieję, że ktoś mi w końcu pomoże.