Co mi jest? Fobia, nerwica...?
Mam 33 lata i od ok. 3 tygodni ma od kilku do kilkunastu razy dziennie krótkotrwałe zawroty głowy. W tych chwilach czuję, jakby mi ktoś ziemię spod nóg zabierał, zdarza się to zarówno podczas chodzenia, siedzenia przed komputerem, jak i po prostu siedzenia na krześle i rozmawiania... tak, jakby mi obraz odjeżdżał. Zaczęło się tak dziać w trakcie, gdy byłam na zwolnieniu lekarskim z powodu zapalenia oskrzeli, a gdy wróciłam do pracy, to przez dwa dni miałam długotrwałe zawroty, trwające ok. 2-3 godz., czułam się wtedy jak na karuzeli i jak zaraz po zejściu z niej aż do mdłości. Chodzę teraz po różnych lekarzach (neurolog, laryngolog) i mam badania, które jak dotąd nic nie wykazały (rezonans głowy, USG Doppler). Muszę dodać, że miewam również problemy z oddychaniem, sporadycznie uczucie kłucia w klatce piersiowej wraz z uczuciem, jakby mi słoń na niej usiadł. Miałam również badania serca (rentgen, USG, badania krwi, hormonów) - które także nic nie wykazały. Niby zdrowa jak byk, a jednak nie mogę normalnie funkcjonować. Lekarz neurolog po obejrzeniu wyników i zapytaniu mnie, czy mam problemy w pracy (a kto ich nie ma?), zapisał w karcie "fobia społeczna - zalecam wizytę u psychiatry." Czytając na forum o fobii, nie do końca widzę związek. A z kolei nerwica...? Nie mam żadnych stanów lękowych w dosłownym tego słowa rozumieniu, chociaż muszę stwierdzić, że szybko i często się denerwuję, czasem mam kłopoty z koncentracją, z pamięcią. Jednak z nerwami jakoś sobie chyba radzę, potrafię się w miarę szybko uspokoić i wytłumaczyć sobie, że nie ma się czym denerwować, ale z zawrotami głowy nie wiem jak sobie poradzić, bo jest zupełnie poza moją kontrolą. Proszę o pomoc (o ile to możliwe na podstawie tych danych) w określeniu "choroby" i jak sobie z tym radzić....