Czy dermatolog miał rację?
Mam 17 lat i od jakiś 6 borykam się z silnym trądzikiem. Przechodziłam mnóstwo dermatologów, trzykrotnie stosowałam kurację antybiotykową i przetestowałam setki kosmetyków, a problem jak był tak jest (a do pryszczy doszły jeszcze przebarwienia). Dziś udałam się więc do kolejnego dermatologa, który już na wejściu powiedział mi, że to wszystko wina genów (bez żadnych badań!) i że tego trądziku nie da się wyleczyć i zostanie mi do końca życia - można go tylko zaleczyć. Dodatkowo dowiedziałam się, że mam przestać jeść słodycze, potrawy słone, kwaśne i pikantne, a twarz mam przemywać tylko gotowana wodą z mydłem aptecznym (do drogerii mogę chodzic tylko po tusz do rzęs, nie po mydła i kremy). Na koniec usłyszałam, że mam zakaz stosowania pudru (w moim przypadku nawet antybakteryjnego), bo inaczej mogę już dziś zakończyć kurację. Co najlepsze: mam pozbyć się zaskórników (jeśli chcę, mogę iść z tym do kosmetyczki, ale po co wywalać pieniądze - lepiej w domu - tak usłyszałam od dermatologa). Teraz proszę mi poradzić: czy mam słuchać rad tego dermatologa, czy też poszukać kolejnego? Co powinnam zrobić w mojej sytuacji? Jeśli byłaby taka możliwość proszę o podanie dobrego dermatologa w Krakowie (tylko nie pani dr Politowska). Z góry dziękuję za każdą pomoc :)