Czy konieczne jest leczenie gardła antybiotykiem?
Witam serdecznie,
Ostatnio przechodziłam ciężką anginę, dotałam 2 antybiotyki na raz, miałam robioną punkcję bo atak choroby był tak mocny, że prawdopodobnie zaczął robić się ropień. Antybiotyki brałam 10 dni. Objawy całkowicie ustąpiły, jedynie organizm był mocno osłabiony. Po kilku dniach poczułam lekki ból w okolicy lewego migdała, który ustąpił po 2 dniach. Na następny dzień pojawił się ból prawego migdała, który również sam ustąpił po 2 dniach i nawrócił ból lewego. W międzyczasie byłam u laryngologa, który stwierdził, że wszystko jest ok, a ból jest pochorobowy. Kilka dni później poczułam się bardzo słabo, silny ból lewej i tylnej strony gardła, trudności z przełykaniem. Uczucie "kluski" w gardle. Brak kaszlu i innych objawów, temperatura tylko jednego dnia w okolicy 37 st., potem już 36,6. Gardło mocno czerwone, migdały czerwone i nabrzmiałe (bez nalotów). Na wizycie u lekarza test CRP 22,18 mg/l; ASO 228 IU/ml.
Szybki test z gardła w kierunku Streptococus A podobno pozytywny. Pani doktor stwierdziła anginę paciorkowcową i zapisała antybiotyk, ale powiedziała, że gdyby nie widziała gardła to po samych wynikach nie zapisałaby antybiotyku, co mnie zaciekawiło. Czy faktycznie potrzebny jest antybiotyk? Choroba objawia się tylko osłabieniem i bólem gardła ( ból pleców na początku), bez gorączki