Czy lekarz nie podjął zbyt pochopnej decyzji o usunięciu ciąży?
Witam!
W siódmym tygodniu ciąży zaczęłam plamić. Zgłosiłam się do szpitala i ginekolog kazał mi zostać w szpitalu. Następnego dnia rano zrobiono mi usg, na którym stwierdzono, że ciąża obumarła i pęcherzyk płodu jest pusty. Dodatkowo usłyszałam komentarz, że dziecko na tym etapie już " macha rączkami i widać prace serduszka". Po kilku minutach poproszono mnie do gabinetu zabiegowego i kazali wybrać: łyżeczkowanie lub tabletka na poronienie. Spytałam czy nie ma już żadnej nadziei, a lekarz stanowczo odpowiedział, że nie i że w tych czasach jedynie 30 na 100 kobiet donosi ciążę. Wybrałam tabletkę. Tego samego wieczoru zaczęłam krwawić. Następnego dnia rano zrobiono mi ponownie usg w celu stwierdzenia czy „oczyściłam się”, czy trzeba mnie jeszcze łyżeczkować. Ku zdziwieniu wszystkich na usg wyszło, że płód jest żywy, serduszko bije i ma się dobrze. W tym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale jednocześnie najbardziej przerażoną kobietą na świecie.
Czy ta tabletka ma jakiś wpływ na płód? Czy dziecko może być chore?
Jednak najważniejszym pytaniem, które mnie trapi to czy lekarz nie postąpił zbyt pochopnie? Czy nie powinien zbadać mnie inny lekarz ginekolog przed podjęciem decyzji o podaniu tabletki poronnej albo chociaż nie można było powtórzyć usg tego samego dnia wieczorem lub następnego dnia? Bardzo proszę o odpowiedz.