Czy moje leczenie ortodontyczne faktycznie przebiega prawidłowo?
Dzień dobry,
w styczniu 2020 minie 4 lata, odkąd noszę aparat. Od listopada ubiegłego roku zaczęłam niepokoić się o przebieg leczenia. W okolicach 3 roku od rozpoczęcia leczenia, zęby wyglądały dobrze, ale jeszcze wg ortodonty, były potrzebne kolejne zabiegi - Ok, to rozumiem. Natomiast od listopada kolejno: na dolnym łuku „zrobiła się” fala, czyli zęby są wyżej po jednej stronie j jest to wyraźnie widoczne (a wczesniej tego nie było). Po zwróceniu uwagi ortodoncie, nosiłam wyciągi, które miały to wyprostować. Nic to nie dało i na kolejnej wizycie zostały przeklejone zamki. Efekt był zauważalny, jednak niewystarczający. W międzyczasie , jeden z zębów na dole (2) przekrzywił się do tylu, oprócz tego nadal nie byłam zadowolona z położenia jedynki (co ortodonta próbował naprawiać od dwóch wizyt). Kolejna wizyta - ortodontka dogięła łuk, w celu wyprostowania przekrzywionego zęba na dole i drugi luk, w celu poprawienia ustawienia jedynki. W wyniku tych zabiegów, przekrzywiony ząb na dole wrócił na miejsce, ale przekrzywił się kolejny (3). Dodatkowo w wyniku próby poprawienia ustawienia jedynki u gory, jedynka ani drgnęła, a wykrzywiła się dwójka. Chciałam załatwić temat z ortodontą, jednak twierdzi on, że „nie wiemy jak zachowają się zęby”, ze to „prawa fizyki, jest akcja w jednym miejscu, a reakcja w drugim”. Z mojej perspektywy wyglada to tak, jakby lekarz działał bez wystarczającej wiedzy, zdawal sie na przypadek. Wyraziłam swoje niezadowolenie, jednak mam wrazenie, że ortodonta „wie lepiej i tak się robi, bo niektórzy noszą rok, a niektórzy kilka lat”. Za każdą wizytę oczywiście płacę, nie są to małe pieniądze. W ostatnim czasie czuję sie naciągana. Proszę o poradę co w tej sytuacji zrobić. Czy faktycznie leczenie ortodontyczne w tak dużej mierze zależy od przypadku?
