Czy może dolegać mi coś poważnego?

Mam 22 lata. Od pewnego czasu mam zawroty głowy, drżenie i drętwienie rąk oraz nóg, uczucie gorąca i zimna na przemian, lekkie duszności oraz dziwne pulsowanie na ciele w nieokreślonym miejscu (przez kilka dni towarzyszy mi dosłownie przez 24 godziny na dobę, potem uspokaja się na kilka dni i znów powraca trwając 24 godziny na dobę). Jestem pewna, że mam fobię społeczną, to raz. Za każdym razem jak wychodzę na dwór, mam wrażenie, że każdy się na mnie patrzy i wytyka palcami (mam nadwagę oraz ubieram się bardziej po „chłopięcemu”). Od kilku lat wychodzę na zewnątrz tylko wtedy, kiedy muszę, ogólnie cały czas siedzę przed komputerem. Za nic w świecie nie można było zaciągnąć mnie do pracy. Przeraża mnie fakt, że będę wśród grupy ludzi. Natomiast z drugiej strony, kiedy już zapoznam się z kimś, nie boję się rozmawiać i być sobą. Raczej przeraża mnie fakt, że będę wśród obcych osób. Do tej pory zawszę ciągam ze sobą mamę. Kiedy wychodzę na dwór, zawsze spuszczam głowę i prawie, że biegnę by tylko szybciej dojść do danego celu. Kiedyś w szkole byłam „kozłem ofiarnym”, po tym zaczęłam się „bać” ludzi. Nie boję się, że mnie skrzywdzą fizycznie, a raczej psychicznie. Myślałam, że moje szkolne doświadczenie umocniło moją psychikę, ale jak widać, bardzo się pomyliłam. Plus, miałam wrażenie, że zawsze miałam „olewczy” stosunek do tego, co ludzie o mnie powiedzą, a jednak podświadomość robiła swoje. Od zawsze byłam typem zdrowej osoby. Jeśli chorowałam, to było to zazwyczaj zwykłe przeziębienie, które leczyłam domowymi sposobami. Kiedy zaczęłam mieć lekkie duszności i mocniejsze bicie serca, od razu udałam się do lekarzy (nigdy czegoś takiego nie miałam, więc od razu panika była na pierwszym miejscu). Miałam robione EKG, Echo serca, Holter EKG - mała niedomykalność mitralna (1/4), serce prawidłowej wielkości + 200 epizodów tachykardii (co dziwne, ponieważ moje tętno zawsze było w granicach 88, kiedy mierzyłam, a to było kilkadziesiąt razy dziennie) oraz wstawki częstoskurczu nadkomorowego (do 193). Najniższe zarejestrowane tętno: 40 (fizjologiczna bradykardia); oraz niemiarowość zatokowa. Nieliczne (20) epizody arytmii nadkomorowej (pojedyncze, podwójne, potrójne) oraz arytmii komorowej (14), natomiast obie wykazywały mniej niż 0.1 wszystkich pobudzeń. Nie stwierdzono arytmii absolutnych oraz pauz dłuższych niż 1.5 sekundy. Dostałam beta-blokera oraz tabletki zawierające potas i magnez. Poza tymi badaniami w panice robiłam wszystko za koleją. Czułam się tragicznie, a wyniki wychodziły dobrze. LDH (w granicach górnej normy), ACTH (w granicach górnej normy), Morfologia 25 z rozmazem, CRP, Jonogram, Biochemia, Immunochemia, Hormony (trochę szwankowały, ale były w granicach górnych norm), USG Doppler. Kolor tętnic szyjnych i kręgowych USG jamy brzusznej (jako, że często mam biegunkę bez bólu brzucha oraz bardzo często oddaję mocz), RTG klatki piersiowej (nawet nie mam „sylwetki mitralnej”), RTG zatok (laryngolog zlecił zrobienie prześwietlenia), Posiew moczu, Wymaz z jamy ustnej i nosa oraz więcej, o których już zapomniałam - wszystko w normie poza PRL (ponad 500 - norma od 60 do 560 - niby w normie, ale bardzo blisko), Kortyzol (17 - norma do 9), OB (27 - norma od 3 do 15), cholesterol (umiarkowane ryzyko miażdżycy) oraz USG tarczycy, ślinianek i węzłów chłonnych wykazał 4 mm guzek na tarczycy. Endokrynolog stwierdził, by nic z tym nie robić... Neurolog oraz laryngolog kazali mi na stojąco zamknąć oczy oraz wyciągnąć ręce przed siebie - troszkę się chwiałam przy zamkniętych oczach, a kiedy kazali maszerować w miejscu przy zamkniętych oczach, skręciłam o 90 stopni, ale stwierdzili, że to „normalne” (mama też przy tym badaniu skręciła o 90 stopni, też ma wyniki badań w normie). Jedyne co neurolog mi przepisała to leki na lęk, natomiast źle na te proszki reagowałam. Miały uspokajać, a moje tętno po tych proszkach dochodziło do 144, okropne kołatanie serca oraz miałam nogi jak z waty. Moja mama również podobnie reaguje na ten sam lek (ma małą niedomykalność mitralną (1/4), tachykardię, częstoskurcze nadkomorowe oraz stwierdzoną arytmię - nie wiem czy komorową, czy nadkomorową - podobnie jak u mnie - oprócz arytmii). Pomimo dobrych wyników badań czuję lęk, że mam coś, czego lekarze nie wykryli, coś co nie wpływa na żadne badania i że umrę. W nocy jest prawdziwa tragedia. Pomimo, że serce bije dość wolno oraz mam tętno 64, czuję uczucie gorąca i zimna na przemian, i boję się usnąć. Czuję ten lęk, ale jak widać, nie zawsze mam przyspieszone bicie serca i szybkie tętno, kiedy czuję ten lęk. Czasami również kiedy już usypiam leżąc jak kłoda, mięśnie napinam do granic możliwości, wtedy łzawią mi oczy (nie nazwałabym tego płaczem, ale jestem tak przerażona, że oczy robią się mokre). Do tego „widzę” różne rzeczy. Najczęściej to jest jedna czarna plamka na ścianie, która zniknie, jak kilka razy pomrugam. Czasami „widzę” coś białego (jakby szatę) za drzwiami (drzwi do pokoju mają szybę na środku), ale to trwa dosłownie sekundę. Wiem, że tam nic nie ma, tak samo jak wiem, że nie ma żadnej plamki na ścianie. Nie mogę się przemóc, by iść do psychiatry (a wiem, że to raczej wskazane w moim przypadku). Jestem raczej skryta, do tej pory rodzice nie wiedzą, że w szkole byłam „kozłem ofiarnym”. Nikomu w rodzinie, ani poza nią, nie mówiłam oraz o tym, że kiedy miałam 11 lat, sąsiad obmacał moje piersi (w internecie jest dużo łatwiej cokolwiek powiedzieć, nikt nie wie, kim jestem). Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale mama kiedyś mnie biła wszystkim, czym miała pod ręką (od kasety VHS po buty) oraz nazywała mnie cielakiem i krową (już wtedy miałam problemy z nadwagą), natomiast tata nadużywa alkoholu. Chciałabym wierzyć, że to „tylko” hipochondria zapukała do moich drzwi, ale jednak mam trudności z uspokojeniem się i zaprzestaniem robienia listy coraz to nowych badań do wykonania. Ostatnio mam dosyć tego wszystkiego i mam myśli samobójcze. Natomiast strach przed śmiercią powstrzymuje mnie od zrobienia czegokolwiek w kierunku pozbawienia siebie życia. Od pewnego czasu prowadzę dziennik. Opisuję swoje zdarzenia w dniu oraz objawy, które mi towarzyszą, kiedy się objawy nasilają, kiedy ustają, jakie to objawy, itp. Przytoczę niektóre części: „Wyszukiwanie chorób, badań; wypytywanie mamy o wyniki badań przy chorobach zagrażających życiu – nasilenie pulsowania w nieokreślonym miejscu (wrażenie pulsowania od serca do lewego kolana); niepokój, nieustanne myślenie o kolejnych badaniach wykluczających wcześniej wyszukiwane choroby; niepokój o wyniki moich badań, gdzie parametry są w górnych granicach normy, natomiast nadal w normie; przeglądanie moich wyników badań i spisywanie tych w górnych granicach normy, by je powtórzyć najszybciej jak można; osłabienie pulsowania, natomiast nie jego ustanie”. „Wyczerpanie psychiczne z powodu ciągłego niepokoju, lęku, strachu. Wrażenie limitu – myśli o skończeniu wszystkiego – myśli samobójcze; strach przed śmiercią; przed jakąś śmiertelną chorobą, którą być może mam pomimo dobrych wyników badań (oraz niektórych z lekkimi odchyleniami od normy)”. „Po raz kolejny sprawdzanie w Internecie objawów najróżniejszych chorób, dopasowywanie do moich objawów oraz spisywanie badań, które trzeba wykonać, by wykluczyć bądź potwierdzić dane choroby – uczucie kłucia na prawym obojczyku; uczucie ciężkości w mostku; kolejne nasilenie pulsowania w tej samej okolicy co poprzednio”. „Sprawdzanie reakcji źrenic w lusterku oraz równowagi z zamkniętymi oczami – trudności w utrzymaniu równowagi z zamkniętymi oczami, lekkie chwianie się, głównie na prawą stronę. Próba palec-nos, nie zawsze skuteczna. Panika, że nie trafienie opuszką palca w czubek nosa tylko nieznacznie powyżej to oznaka śmiertelnej choroby. Chęć płaczu i skończenia tego lęku. Po raz kolejny myśli samobójcze; natomiast strach przed śmiercią jest silniejszy”. „Robienie notatek, by nie zapomnieć zapisać się na wizyty u kolejnych lekarzy; RTG bądź USG najróżniejszych części ciała, które nawet nie bolą; kolejnych badań krwi. Uczucie gorąca i zimna na przemian, kiedy dowiaduję się, że na niektóre badania potrzebne jest skierowanie, którego nie dostanę od lekarza”. „Kortyzol po południu – 17; norma do 9 – obawa przed chorobą; sprawdzanie co powoduje podwyższenie kortyzolu; obsesyjne spisywanie kolejnej tury badań wykluczających bądź potwierdzających choroby związane z podwyższeniem kortyzolu. Wypytywanie o Zespół Cushinga niezależnego od ACTH, które miałam w normie. Nieznaczne uspokojenie po odpowiedzi od mamy, że przy gruczolaku/guzie nadnerczy bądź jakimkolwiek innym, OB oraz CRP byłoby znacznie podwyższone; uczucie ciężkości w okolicach zatok sitowych oraz czoła, kolejna doza kłuć na prawym obojczyku – lekka panika, ponieważ kłucie powróciło i nie przestaje – powstrzymanie się od zażycia proszku przeciwbólowego z obawy na zażywane przeze mnie inne leki i połączenie ich razem”. „Silne pulsowanie (w tych samych okolicach co wcześniej) nie ustaje; przysłuchiwanie się biciu serca za pomocą stetoskopu oraz pomiar tętna; zawroty głowy – panika, ponieważ biorę proszki od zawrotów, a teraz je odczuwam; dziwne zimne kłucie na plecach pod prawą łopatką – kolejna panika, ponieważ nie wiem, od czego”. „Zabawa z kotką – pulsowanie ustało, próba uspokojenia się nie bardzo się powiodła, ponieważ podświadomie dalej myślałam o chorobach; tętno przyspieszyło z powodu „zmęczenia” zabawą – pomiar tętna. Powrót do pokoju – kolejne nasilenie pulsowania; kłucie po lewej stronie pleców w obrębie pasa oraz pod lewą pachą; chwilowy ucisk w klatce piersiowej oraz wrażenie sekundowego braku powietrza; tętno wolne. Kolejne sprawdzenie reakcji źrenic w lusterku oraz sprawdzanie równowagi z zamkniętymi oczami plus palec-nos – po nietrafieniu dokładnie opuszką w czubek nosa poczułam okropne kłucie na lewej łopatce, pod lewą pachą oraz na prawym udzie; łzawienie oczu z powodu bezradności i ciągłego lęku, którego nie potrafię się pozbyć”. „Bardzo często pulsowanie było nieznośne; gorzej było jak siedziałam bądź leżałam na lewym boku; na prawym też cudownie nie było, natomiast jak położyłam się na brzuchu, to pulsowanie czułam bardziej w nodze niż koło serca”. „Dzień. Jak do tej pory poza tym pulsowaniem, nie odczuwam żadnych innych dolegliwości, ale wiem, że kiedy zacznie się ściemniać – zacznie się; to działa jak w zegarku, ZAWSZE zaczynam odczuwać niepokój, kiedy się ściemnia; nie potrafię powiedzieć dlaczego, aż tak się nie boję w dzień”. „Jest 22:00. Przed chwilką musiałam pójść do mamy, by wziąć proszki dla babci, o których babcia zapomniała – po powrocie zauważyłam, że czułam się zupełnie dobrze, myśląc o czymś zupełnie innym – a mianowicie: proszki dla babci – żadnego pulsowania, kłucia, zawrotów, nic (poza wredną wrastającą w policzek od wewnątrz prawą ósemką; lewa też wrasta, ale jeszcze tak tego nie odczuwam). Tylko wróciłam i zaczęłam to pisać, pulsowanie wróciło”. Przepraszam za takie rozpisanie się. Już nie wiem, co mam robić. Bardzo bym prosiła o odpowiedź. Dziękuję!

KOBIETA, 23 LAT ponad rok temu

Witam!

Zrobiła Pani wiele badań i żaden z lekarzy specjalistów nie wykrył nieprawidłowości czy chorób somatycznych. Opisuje Pani lęk, który ciągle Pani towarzyszy i powoduje, że zamyka się Pani w swoim świecie i izoluje od innych. Przemoc ze strony matki, nadużywanie alkoholu przez ojca, wykorzystanie seksualne, bycie kozłem ofiarny w szkole oraz nieakceptacja swojego ciała to problemy, z którymi trudno jest sobie samemu poradzić i które nadal wpływają na Pani zachowanie.
Uważam, że konsultacja z psychiatrą oraz rozpoczęcie psychoterapii są niezbędne, by mogła Pani poradzić sobie z tymi psychicznymi problemami. Nie może się Pani przemóc do wizyty u psychiatry, dlatego na początek polecam skorzystanie z telefonu zaufania. Będzie Pani mogła porozmawiać z psychologiem czy innym specjalistą (w zależności od poradni telefonicznej) i może dzięki temu zmniejszy Pani opór przed rozmową na swój temat.
Zamykając się na rozmowy o problemach, powoduje Pani ich pogłębianie się i narastanie objawów związanych z lękiem. Pani dolegliwości mogą być wywołane zaburzeniami lękowymi, dlatego dobrze byłoby skorzystać z pomocy specjalistów. Proszę zastanowić się, czego Pani chce od życia i czy obecny stan Panią zadowala.
Jeśli będzie Pani chciała zmienić swoje życie i poradzić sobie z problemami, to uważam, że warto jest skorzystać z pomocy zarówno psychiatry, jak i psychologa. Osoby te są po to, by pomagać w takich trudnościach, z jakimi Pani się zmaga. Psycholog ani psychiatra nie są po to by oceniać, lecz by wspierać i szukać nowych możliwości. Warto spróbować, bo może Pani w ten sposób odmienić siebie i przezwyciężyć trudności.

Pozdrawiam

0

Witam,

zalecałabym leczenie za pomocą terapii poznawczo - behawioralnej, bardzo wysoka skuteczność, w leczeniu, takich zaburzeń jak: Zaburzenia nerwicowe
Zaburzenia depresyjne
Lęk paniczny
Agorafobia i inne fobie
Fobia społeczna
Bulimia
Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne
Zespół Stresu Pourazowego
Schizofrenia
Terapia CBT może pomóc zmienić wzory negatywnego myślenia (aspekt poznawczy) - to pozwala ukształtować emocje (aspekt emocjonalny) i zachowanie (aspekt behawioralny), w określonych sytuacjach, co przyczynia się do poprawy samopoczucia.
Takie objawy, które Pani opisują mogą być, w przebiegu zaburzeń nerwicowych i lękowych.
Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty