Która diagnoza jest prawdziwa?
Mam 23 lata, jestem kobietą. Od 4 lat leczę się u psychiatry. W 2006 roku przeszłam epizod psychozy schizofrenicznej. Diagnozy mam różne (schizoafektywne zaburzenia, borderline, depresja). Leki również brałam różnego rodzaju w ciągu okresu leczenia (neuroleptyki, antydepresanty, stabilizatory). Mój problem polega na tym, że pomimo brania obecnie antydepresantów mam odczucie strasznej pustki emocjonalnej, silną nerwowość, senność, brak odczuwania przyjemności a nawet smutku, nienawiść do samej siebie, wstręt do swojego wyglądu. Objawy czasem mijają zupełnie, czasem są, ale lekkie, a czasem są przytłaczające. Zmienia się to co kilka dni, czasem godzin, niezależnie od sytuacji, pogody. Antydepresanty działają, owszem, ale tylko przez góra 2 tygodnie, a później wszystko zaczyna się od nowa. Neuroleptyki nie wchodzą w grę, ponieważ od nich staję się jeszcze mniej uczuciowa i bardziej zobojętniała. Na stabilizatorach czułam się świetnie, jednak odstawiłam je ze względu na dokuczliwe objawy uboczne, np. tycie czy wypadanie włosów. Nie wiem już co ze sobą robić. Ostatnio unikam ludzi, ponieważ spotkania ze znajomymi zamiast radości dają mi lęki, wyjście z domu powoduje, że jestem strasznie nerwowa, krzyczę na bliskie mi osoby. Wiem, że robię im krzywdę moim zachowaniem, jednak nie jestem w stanie panować nad nerwami. Czasem boję się sama siebie, swojej osoby, ponieważ czuję się taka zła dla innych. Miewam okresy kiedy ta nienawiść do samej siebie jest tak silna, że mam ochotę ze sobą skończyć albo się pociąć. Lekarz na moje pytanie dlaczego tak mam mówi, że taki już mój charakter. Ale przecież nie jest to normalne, że nic zupełnie nie sprawia przyjemności i ze mam taką nienawiść do samej siebie:(. Chciałabym w końcu wiedzieć co mi jest.