Nie chcę już żyć, co mam zrobić?
Witam, nie wiem, gdzie udać się z tym problemem. Nie powiem, jak mam na imię, nie powiem skąd jestem. Mam 19 lat, jeśli wszystko dobrze pójdzie to we wrześniu skończę 20. Byłem z dziewczyną przez prawie 4 lata, była to moja pierwsza dziewczyna i chciałem, żeby była tą ostatnią. Mimo że czasami się rozstawaliśmy, to zawsze do siebie wracaliśmy. Każde rozstanie wynikało z mojego małego wkładu w ten związek.
Teraz mam już prawie 20 lat, trochę spoważniałem i będąc z nią, chciałem wierzyć, że tak już zostanie na zawsze. Później przyszły kiepskie dni, moja dziewczyna była "nieznośna" przez około 2 tygodnie, ja niestety nic nie zrobiłem, a powinienem. Zamiast tego uniosłem się dumą, przez te 2 tygodnie znosiłem to, że była dla mnie nieuprzejma, aż w końcu nie wytrzymałem i role się odwróciły. Doszło do tego, że byłem dla niej strasznie chłodny, dodatkowo problemy jakie miałem w domu (popsute relacje z mamą) nie pomagały.
Poddałem w wątpliwość ten związek, powiedziałem jej, że chce się zastanowić, czy to ma jakikolwiek sens. Przez tydzień nie odzywałem się do niej, mimo, że ona pisała i chciała wszystko poukładać. Po tygodniu się z nią spotkałem, powiedziałem jej, że chcę zobaczyć co będzie dalej, jedyne czego nie zrobiłem, to nie zacząłem się starać, chłód pozostał i moja dziewczyna nie wytrzymała. Zostawiła mnie 4 maja. Na początku przyjąłem to ze spokojem, chociaż nie ukrywam, że byłem rozczarowany.
Dni mijały, a ja coraz to bardziej uświadamiałem sobie swój błąd. Doszło do tego, że próbowałem to naprawić, ale tym razem jest inaczej, niż poprzednim razem kiedy zrywaliśmy. Powiedziała mi, że nie chce teraz być ze mną, że boi się, że i tak się nie uda, i że nie chce się do niczego zmuszać. Ponoć mnie kocha, ponoć tęskni, ale po prostu nie chce. Niby nie skreśliła mnie na zawsze, ale nie jest w stanie określić kiedy do mnie wróci i czy w ogóle wróci.Przez to wszystko przestałem jeść i mało śpię. Zjadam jeden niepełny posiłek dziennie, schudłem już ponad kilogram, a z moim samopoczuciem jest coraz gorzej.
Trzy dni temu odechciało mi się zupełnie żyć, dziś przybrało to na sile i myślę o zakończeniu tego marnego żywota. Gdyby nie fakt, że się boje, dziś już by mnie nie było. Bez przerwy na zmianę myślę o niej i o samobójstwie. Bardzo chciałem uniknąć tego określenia, ale nie da się. Tak bardzo ją kocham, że z żalu nad sobą nie panuję, nie potrafię powstrzymać myśli. Kolega radził mi, żebym o niej zapomniał, ale tylko mnie to dodatkowo dobiło, po za tym nie chce. Jestem do niej tak mocno przywiązany, że nie wyobrażam sobie życia bez tej dziewczyny.
Wiem, że nie zmuszę jej do powrotu do mnie, nawet nie zamierzam tego zrobić, prośby i obietnice, których naprawdę chciał bym dotrzymać nie pomagają, a ja nie umiem czekać. Zbieram w sobie odwagę, żeby z sobą skończyć, nie wiem, czy mi się to uda. Czy jest coś, co jest w stanie mi pomóc? Jestem w totalnej rozsypce, proszę o pomoc ;(