Brak sensu życia po rozstaniu

Po rozstaniu z partnerem nie mam sił na nic , straciłam sens Radość . Źle śpię , płacze mam napady płaczu i śmiechu . Myślę od dłuższego czasu o samobójstwie . Boje się ale nabieram odwagi do tego
KOBIETA, 18 LAT ponad rok temu

Witam. To bardzo trudne przeżycia, o których Pani pisze. Ale na pewno ten stan minie. Potrzeba tylko na to czasu, więc nie warto odbierać sobie życia. Żeby było nieco lżej, można wejść we współpracę ze specjalistą, np psychoterapeutą.
Magdalena Brabec

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Jak zachowywać się po rozstaniu, kiedy nic nie ma sensu i nie chce się żyć?

Witam, jestem 20-letnią dziewczyną. Postaram się w miarę swoich możliwości opisać swój problem... Będzie najlepiej jak zacznę od początku. 3 lata temu byłam radosną, optymistycznie nastawioną do życia dziewczyną. Jak każda nastolatka przeżywałam swoje "miłości". Z tego co wiem, jestem atrakcyjną osobą i mężczyźni zwracają na mnie uwagę. Zazwyczaj bywało tak, że każdy chłopak, z którym byłam, ranił mnie i kończyło się to rozstaniem. Postanowiłam się odegrać i zabawiać uczuciami innych. Przez kilka miesięcy świetnie mi to wychodziło... do momentu kiedy poznałam Łukasza. Od razu coś zaczęło iskrzyć... chociaż przez pewien czas bałam się mu zaufać, kiedy to jednak to nastąpiło... było świetnie. Nigdy tak fantastycznie nie czułam się z nikim innym. I pewnego razu powiedział, że to koniec. Twierdził, że przeze mnie stracił kontakt z kolegami, chociaż ja nigdy czegoś takiego mu nie zabraniałam. Wręcz przeciwnie, nalegałam na to, żeby spotykał się z kolegami... to wolał czas spędzać ze mną... Myślałam, że tego nie przeżyję... przez pół roku próbowałam ratować ten związek... kiedy zaczęłam odpuszczać, on się odezwał... żałował, że mnie zostawił... chciał wrócić i bez większych starań wyszło mu to. Wróciliśmy do siebie... a po miesiącu było podobnie. Przestał się odzywać... bez powodu. Chciałam umrzeć. Płakałam całym dniami. Pisałam do niego, dzwoniłam, a on milczał. Nie wytrzymałam... wzięłam tabletki... dzięki mamie żyję. Niestety... po 2-miesięcznej przerwie znowu się odezwał... twierdził, że był głupi... chce być ze mną i mnie kocha. Pozwoliłam na powrót... i tak było jeszcze raz na jakiś czas... Zaczął mnie oszukiwać, jak byliśmy razem. Kiedy o tym się dowiadywałam, płakał i przepraszał. A ja mu wybaczałam... i kilka miesięcy temu znowu wróciliśmy do siebie. Ale ciągle było jakieś wypominanie. Od jego przyjaciela wiem, że oszukuje wszystkich... nie wie, czego chce... Może chodzi o to, że jego mama była z domu dziecka... i obdarzyła go nadmierną opieką. Wciąż traktuje go jak dziecko. A jemu jest tak wygodniej. Jak byliśmy ze sobą... nie czułam się już szczęśliwa... ciągle płakałam... bo mnie ranił, a dla niego nie było powodów, dla których powinnam płakać. Nic nie ma dla mnie sensu... po co w ogóle żyć? Wiele razy chciałam go zostawić... a on tak wykorzystuje to... że skoro chcę, to OK... a wie, że tego nie zrobię, bo go za bardzo kocham... Nigdy go nie ma, kiedy go potrzebuję... tak strasznie mi ciężko. Nie wiem, co mam dalej robić… bez niego nic nie ma sensu... Tak bardzo chciałabym, by był taki, jak kiedyś... a nie jak teraz... zamknięty w sobie, nie myśli o niczym poważnie... jestem o niego strasznie zazdrosna... kiedy się nie odzywa... wyobrażam sobie, co może robić... w jaki sposób znowu mnie rani... czuję, że tego nie wytrzymam... tyle rozmów przeprowadzonych z nim - nic nie dały... w końcu przestałam się odzywać. Zmieniłam numer, ale nie wiem, co dalej? Bez niego zginę...

KOBIETA ponad rok temu

Witaj!

Czytając Twój list, odnoszę wrażenie, że tkwisz w błędnym kole. Żyjesz w związku, który Cię rani, jednocześnie walczysz o jego przetrwanie. Im dłużej będziesz  w ten sposób postępować, tym trudniej będzie Ci się z tego wyrwać, i tym większe poniesiesz koszty.

Próba samobójcza to nie bagatela i nie wolno przejść nad nią do porządku dziennego. Jesteś bardzo młoda, dopiero rozpoczęłaś dorosłe życie, nie rezygnuj z niego.

Zachęcałabym Ciebie do umówienia się na wizytę z psychoterapeutą, który pomoże Ci przejść przez trudny okres oraz odzyskać siłę i wiarę w siebie. Potraktuj, proszę, moją sugestię poważnie.

Pozdrawiam.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Brak sensu życia

Mam na imię Jacek i mam 23 lata. Od ponad roku choruję na depresję. Jestem osobą z natury spokojną, zamkniętą w sobie i nieśmiałą. Pochodzę z biednej rodziny i mam czworo rodzeństwa. Jestem w trudnej sytuacji finansowej. W grudniu 2008 roku rozpocząłem swoją pierwszą pracę w banku. W lutym 2009 roku doznałem załamania. Zacząłem płakać, że jestem beznadziejny, samotny, biedny. Nie mogłem spać i budziłem się z bólami brzucha. W pracy chciało mi się płakać. Moja mama postanowiła udać się ze mną do psychiatry. Zacząłem przyjmować leki. Lekarz po zdiagnozowaniu moich objawów przepisał mi silne leki przeciwdepresyjne, które powodowały to, że pół dnia spałem (przyjmowałem benzodiazepiny). Udałem się do innego specjalisty, który zalecił mi łagodniejsze leki. Samopoczucie poprawiło się. W lipcu było już bardzo dobrze. Odstawiłem leki (niepotrzebnie). Dodatkowo od sierpnia zacząłem spotykać się z dziewczyną. Byłem nią zafascynowany, dobrze mi się rozmawiało, spędzało czas. Pojechaliśmy razem w góry. Zakochałem się. Niestety, nasza znajomość trwała krótko. Zaledwie 1,5 miesiąca. Po powrocie z wymarzonych wakacji zostawiła mnie. Wtedy to uświadomiłem sobie, że to nie była dla mnie dziewczyna, ponieważ rozstała się ona wcześniej z narzeczonym po długim związku, a ja byłem dla niej tylko zabawką. Mówię, trudno - skończyło się. Niestety, w połowie października znowu ogarnął mnie zły nastrój. Zacząłem płakać, że znów jestem sam, że jestem beznadziejny. Pojawiły mi się natrętne myśli natury agresywno-seksualnej. Nie mogłem się na niczym skupić. Oglądałem film i nie wiedziałem, o co w nim chodzi. W listopadzie udałem się do trzeciego specjalisty i zalecił mi lek przeciwdepresyjny i przeciwlękowy. Biorę go do dziś, już 5 miesiąc. Natrętne myśli zaczęły ustępować. Niestety, strasznie zacząłem się pocić i pojawił się jakiś niedowład ruchowy. Na nieszczęście w styczniu 2010 roku straciłem pracę (czyli jedyną rzecz, która tak naprawdę dawała mi sens życia), że miałem zajęcie i byłem wśród inteligentnych i fajnych ludzi. Teraz siedzę w domu i jestem załamany że życie jest bardzo trudne i że ja jestem nieszczęśliwy. Leżę do południa w łóżku, nie chce mi się rozmawiać. Nie potrafię żyć dla siebie - jakbym się poddał i zaczął nienawidzić siebie i cały świat. Ogarnęła mnie jakaś bezradność, obojętność. Czuję się niepotrzebny na tym świecie, nie potrafię postawić sobie żadnych celów. Powtarzam sobie w myślach że nie chce mi się żyć. Czuję, że zrujnowałem sobie życie i nie da się nic zrobić, że to psychika zaważyła na wszystkim, że się poddałem i teraz cierpię. Psychiatra stwierdziła, że po prostu jestem nieszczęśliwy.

MĘŻCZYZNA, 23 LAT ponad rok temu
Lek. Jan Karol Cichecki
52 poziom zaufania

Witam,

wydaje mi się, że powinien Pan poszukać porady i pomocy psychologa bądź psychoterapeuty. Pana problem, z tego co rozumiem, jest złożony i dotyczy tak sfery zawodowej, jak i osobistej. Z pewnością specjalista doradzi Panu sposób, by zdobyć pracę, jak również zastanowi się wspólnie z Panem nad przyczynami sygnalizowanych przez Pana trudności emocjonalnych w radzeniu sobie z pewnymi trudnymi sytuacjami osobistymi.

Nie doradzałbym Panu jednak zaprzestania przyjmowania leków w tym momencie. Taką decyzję proszę zawsze konsultować z lekarzem prowadzącym.

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty