Co można zrobić w obecnej sytuacji ?
Mam 48 lat. Leżę obecnie w szpitalu. W zeszłym tygodniu dostałam strasznych boleści w brzuchu, najpierw z przerwami, a potem ciągłych. Wiedziałam, że jelito zostało zablokowane. Miałam tylko nadzieję, że jakimś cudem odblokuje się samo. Zrobiłam sobie lewatywę, trochę ulżyło, ale nie na długo. Po nieprzespanej nocy zgłosiłam się do lekarza, który zlecił kontrolę w szpitalu. W szpitalu wykonano mi tomografię komputerową z kontrastem i stwierdzono rzeczywiście, że jelito zablokowało się w zrostach, ale ze względu na wielokrotne operacje i ryzyko z tym związane, wstrzymali się od leczenia operacyjnego. Założono mi sondę do żołądka i zaczęto mnie nawadniać kroplówkami. Oczywiście, pomiar ciśnienia, temperatura, ciągła kontrola krwi, oraz bilans płynów. W trzecim dniu zaczęły odchodzić trochę wiatry, więc zrezygnowano z zaplanowanej operacji. Teraz jest już piąty dzień - obeszło się bez operacji, wczoraj pozwolono mi coś pić. Mam w tej chwili już ochotę na jedzenie. Czy nie byłoby wskazane aby powoli jelita rozruszać i sprawdzić czy rzeczywiście są gotowe do pracy. Jaką mam gwarancję, że za kilka dni sytuacja się nie powtórzy? Dodam, że mam RZS i za dwa dni musze wziąć 25 mg m*** jednego dnia. Czy jest to dobry pomysł brać tak mocne leki jeżeli jelita jeszcze dobrze nie pracują? Czego mogę się spodziewać? Co byłoby dla mnie teraz wskazane? Dodam jeszcze moje przebyte choroby (w skrócie). W wieku 12 lat - zapalenie wyrostka w wyniku czego doszło do zapalenia otrzewnej. 22 lata temu będąc w ciąży (26tydz.) dostałam strasznych boleści jak obecnie, nie zostało rozpoznane skręcenie jelit, po 2 tygodniach tak, wykonano operacje - stwierdzono, że jelito uwięzło w uchyłku meckela. Nie trzeba było długo czekać, wysoka temperatura, nastąpił samoistny poród, no i kolejna otrzewna. Tym razem było wiele gorzej. Potem do domu i trzy miesiące męczyłam się z wypływającym kwasem z brzucha, parzącym skórę. Po trzech miesiącach zespolono mi jelito. Byłam szczęśliwa, że wszelkie doleglowości ustąpiły. Straciłam dziecko, ale żyję. Kilka razy miałam nawroty ale obeszło się bez szpitala aż do dziś. Proszę o radę.