Czy można wyleczyć taki lęk?

Dzień dobry, 8 lat temu zdiagnozowano u mnie dysmorfofobię. Patrzyłem w lustro z zaniepokojeniem kontrolując czy nie jestem brzydki i czy nie wyglądałem na wiek na który nie chciałem. Brałem depakinę i olanzapinę i mi pomagały. A do tego, oprócz tego najbardziej mi pomogło na ten stan pójście po raz pierwszy do Kościoła Katolickiego w wieku 15 lat. Duchowość, jaką przejąłem wtedy odmieniła moje życie, przynajmniej na poziomie koncentracji wzroku, prościej- mój wzrok zaczął się koncentrować na patrzeniu się w wizerunek ukrzyżowanego Jezusa zamiast mojej osoby w lustrze. Następnego roku, 2016 rzuciła mnie ostatnia dziewczyna, moje serce uległo rozpaczy, załamaniu i powiedziałem wszem i wobec: mam wstręt do samego siebie! Nienawidzę siebie! Jeżeli dziewczyna mnie rzuciła po 3 dniach jak każda która mi się podoba, to musi być coś ze mną nie tak! Więc będę sobie złorzeczył! Tak wtedy powiedziałem. Potem zacząłem po przyjęciu chrztu chodzić do spowiedzi regularnie, potem częściej niż często i uświadamiać sobie z roku na rok jaki jestem beznadziejny. Terapii nie przerwałem. Z tym, że zmieniali się z czasem moi lekarze i terapeuci. Spotykałem się z przeróżnymi opiniami niespójnymi ze sobą, a już nikt się nie pochyla nad tym problemem, który był na początku. A przecież nie mógł być zażegnany za pstryknięciem palców i nie sądzę żeby problem dysmorfofobii mnie nie dotyczył nawet jeśli już nie patrzę w lustro, obecnie moje lęki obracają się wokół mojego charakteru, tego że on może być „dysmorficzny”, brzydki, nieatrakcyjny, bezwartościowy. Co muszę zrobić, żeby wyeliminować problem lęku o brzydotę charakteru tak jak wyeliminowany został problem lęku o brzydotę twarzy? Mężczyzna, lat 22
MĘŻCZYZNA, 23 LAT ponad rok temu

Drogi Panie!

Zastosowanie terminu medycznego do nazwania kłopotliwych przeżyć niczego nie zmienia. Medykalizowanie objawów to jeden ze sposobów radzenia sobie z nimi. Ale nie jedyny.

Wspomina Pan jakąś terapie, co ma Pan na myśli? Psychoterapię? Jak ją Pan ocenia? Co Panu dała?

Jak się okazuje konwersja religijna pomogła częściowo. Ale religia nie może byś lekiem! Wielu ludzi w takiej sytuacji odczuwa uspokojenie, znajduje sens istnienia, cel. Ale objawy zwykle nie mijają.

Mogę sobie wyobrazić jak Panu trudno, źle. Można Panu pomóc właśnie psychoterapią.

Proponuje jednak zacząć od autorefleksji: miał Pan 11 lat gdy postawiono diagnozę. Jak do tego doszło? Co spowodowało kontakt z tym kimś, kto postawił to rozpoznanie? Jak na to zareagowali najbliżsi: rodzina, rodzeństwo, krewni, znajomi? A jak Pan? Co to dla Pana znaczyło? Czy trudne przeżycia były głównym powodem zwrócenia się do kościoła? Jak księża reagowali na Pana trudności?

Trudne przeżycia pojawiające się we wczesnej młodości mogą oznaczać nie tyle chorobę, co zaburzenia rozwoju osobowości. A to należy poddać oddziaływaniu psychoterapeutycznemu. Proponuję poszukać psychoterapeuty(tki) i do niego(niej) się zwrócić. Szkoda marnować czas na cierpienie. Im szybciej rozpocznie się kurację, tym większa szansa na rychłą poprawę, choć należy pamiętać, że psychoterapia to nie łatwy i nie krótki proceder, wymagający sporo wysiłku. Głównie emocjonalnego.

Życzę powodzenia.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty