Czy sobie poradzę?
Trzy lata temu zachorowałam na lęk napadowy, leczono mnie farmakologicznie, jeździłam na psychoterapię i choć początkowo choroba nie pozwalała mi normalnie żyć, wyszłam z tego i po roku stopniowo odstawiłam leki. Od kilku miesięcy dopada mnie totalne zmęczenie i zniechęcenie, nic mnie nie cieszy, jestem rozdrażniona i wkurzają mnie mąż i syn. Zawsze byłam towarzyska, teraz jestem wściekła, kiedy ktoś do mnie przychodzi, bo zabiera mi czas. Ciągle mam poczucie braku czasu i beznadziejności, pogoni za tym czasem. Mam 36 lat i wydaje mi się, że do niczego już w życiu nie dojdę, niczego dotąd nie zrobiłam, zmarnowałam wiele szans. Seks nie interesuje mnie wcale.
Byłam aktywna fizycznie, dużo trenowałam, pomagało mi to w chorobie, nie mogę teraz zebrać się do ćwiczeń, jestem miłośniczką literatury, a teraz nie mogę się skupić na lekturze. We wszystkich widzę wady, a najbardziej nie lubię siebie. Kiedy brałam leki, czułam, że jestem słaba psychicznie, dlatego że muszę je brać, nie potrafię sobie poradzić sama. Byłam bardzo dumna, kiedy już funkcjonowałam bez nich. Teraz też sobie tłumaczę, że podołam, że to tylko zmęczenie, ale czuję straszną samotność i pustkę. I jeszcze te paraliżujące, przychodzące w nocy myśli o śmierci. Boję się, że to się nasili. Czy muszę iść do lekarza, czy próbować jeszcze poradzić sobie ze sobą? Marzena