Jak poradzić sobie z tym, że co dzień toczę walkę o swoje życie?
Witam, 2 lata temu zmarł mój mąż i zostałam sama z malutkim dzieckiem. Jestem, trwam, żyję, ale każdy nawet najmniejszy problem bardzo boli i podcina skrzydła. Teraz posyłam dziecko do przedszkola, pracuje na 2 etatach… Od dawna mam problemy ze snem. W nocy nie potrafię zasnąć, a w dzień przez niewyspanie fatalnie funkcjonuje. Jestem przerażona tym jak samotna matka ma dać radę w naszym kraju. Mój psycholog stwierdził, ze to nie depresja tylko ciągła żałoba. Mój lekarz po błaganiach daje skierowania na badania, ale też jest ok. A ja średnio 2 razy w tygodniu wyglądam przez okno i wałczę, żeby nie skoczyć. Jestem zmęczona, przerażona. Żyję tylko dla dziecka. Boję się głośno mówić o myślach jakie mam, bo nie chcę stracić synka. Ale z drugiej strony skoro takie myśli mam - jest ze mną coś nie tak i może lepiej abym wreszcie skoczyła i przestała się nad sobą użalać - na co dziecku matka wariatka? Ciągle jestem zła na męża, dlaczego to ja nie umarłam? Ja jestem niezaradna i słaba, a on był silnym człowiekiem. Wiem, że tu wchodzi w grę też poczucie własnej wartości. Zawsze miałam z tym problem, ale teraz to horror. Co mam robić? Czy tak już będzie zawsze? Rodzina jest ze mnie dumna, że daję radę, że sama wszystko robię i trzymam się. Nie powiem im o tym co we mnie siedzi - nie ma mowy, nie potrafię. Nauczyłam się grać przed nimi, przed światem, ale kiedy zamykam drzwi mieszkania, a maluszek idzie spać zaczynam walkę o życie…