Ogarnęło mnie zniechęcenie i popadłam w apatię po skończeniu studiów. Co robić?
Mam 25 lat. Niecałe dwa miesiące temu skończyłam studia, od tamtej pory nie poczyniłam żadnych kroków związanych z dalszą edukacją czy pracą w zawodzie - studia bowiem podjęłam trochę z przypadku, ponieważ nie było mnie stać na naukę wybranego przez siebie kierunku. Nie to jest jednak problemem największym.
Od 4,5 lat jestem w związku. Mój partner jest osobą specyficzną, chyba nie czuję się z nim szczęśliwa. Jest kilka lat po rozwodzie, ma syna. Do tej pory nie przedstawił mnie swoim rodzicom ani dziecku, nigdy nie naciskałam, bo wydawało mi się, że to może być dla niego bolesne. Po skończeniu przeze mnie studiów miesliśmy zamieszkać razem, jednak nie podjęliśmy działań w tym kierunku odpowiednio wcześnie i mieszkania nie udało się znaleźć. Mój chłopak znalazł mieszkanie od października, pozostawiając mnie samą sobie w zorganizowaniu noclegów przez dwa miesiące.
Czuję często zupełną bezsilność, brak chęci żeby podejmować jakiekolwiek czynności. Obecnie moje życie składa się z 12 godz. zmian w pracy (dorywczej) oraz snu. Czuję, że życie mi ucieka. Czasem myślę, że to już koniec i nie pozostaje nic innego jak odejść. W przypływie sama nie wiem czego mam ochotę spakować plecak i nie mówiąc nikomu uciec gdzieś w Polskę i tam się osiedlić.
Jestem zupełnie zobojętniała: moi bliscy w wyniku nieprozumienia przestali ze sobą rozmawiać i raczej nic tego stanu nie zmieni, bo sprawa jest poważna, koleżance lekarze postawili diagnozę, że dni, w których cieszy się wzrokiem są policzone… a mnie to wszystko nie rusza. Spływa po mnie, nie odczuwam żadnego współczucia, ani chęci pomocy czy wsparcia.
Przed rodziną, znajomymi, koleżankami z pracy gram zadowoloną z życia, nikomu nie mówię, że czuję nadchodzący koniec. To wszystko kłębi się w mojej głowie. Jestem już zmęczona…