Czy to jest uleczalne?
Witam, mam 26 lat, nie mam dzieci, jestem mężatką od prawie 7 lat. Tata jest alkoholikiem, mąż też często pije i się awanturuje. Po ostaniej awanturze na wakacjach użądlił mnie szerszeń. Następnego dnia zaczęła się cała jazda z objawami nerwicowymi. Nie wiedziałam, co to jest. Wylądowałam u paru lekarzy, którzy twierdzili, że to wstrząs po użądleniu, a później, że to może być borelioza lub zatrucie pokarmowe. W sierpniu 2008 roku sama zapisałam się na wizytę do psychiatry, dostałam leki, brałam je do końca listopada 2009 r. Od 12 października chodziłam na terapię grupową, skończyłam teraz, 4 stycznia 2010 (12 tygodni). Na następną terapię mogę się zapisać dopiero za około 6 miesięcy, a terapia indywidualna jest tylko prywatnie. Odczuwam zmęczenie, czasem nie wiem, co się ze mną dzieje, napięcie i lęki - nie cały czas, ale parę razy w ciągu dnia, najbardziej rano po przebudzeniu, miałam nawet 1 atak paniki, mam parę tabletek w razie ataku paniki. W poradni stwierdzili, że wystawiają nas na próbę, czy sami sobie poradzimy. W Internecie cały czas spotykam się z tą opinią, że to nie jest uleczalne. Czy ja to będę miała do końca życia? Proszę o odpowiedź, dziękuję za pomoc.