Dlaczego zakażenie kości zostało zbagatelizowane?
Niecały rok temu miałam przeprowadzone leczenie kanałowe zęba i zrobione zdjęcie rentgenowskie. Lekarz był świadomy poważnego zakażenia w kości. Po leczeniu wypuścił mnie z gabinetu bez antybiotyku. Po kilku miesiącach okazało się, że mam zanik kości szczęki, zanik połowy podniebienia miękkiego, do nosa zostały 2 mm kości-wykazała to tomografia komputerowa. Pojawienie się przetoki było jedynym objawem, który skłonił mnie do wizyty lekarskiej. Czy to normalne, że dentysta mając świadomość poważnego zakażenia kości podczas leczenia nie zlecił mi ani tomografii (jedynie ona mogła wykazać problem z kością) ani antybiotykoterapii? Ostatecznie straciłam zęba, mam zagrożone obumarciem kilka innych zębów, zażywam antybiotyki i czekam 8 miesięcy na odbudowę kości po zabiegu aprf i nie potrafię zrozumieć jak mogłam uniknąć takiej sytuacji? Nurtuje mnie pytanie czy standardem w stomatologii jest ograniczanie się do zdjęć rtg przy mikroskopowych leczeniach kanałowych? Tomografia wykonana rok temu mogła uratować mnie przed dzisiejszymi problemami i ogromnymi kosztami.