Jak radzić sobie z bezsennością?

Mam 21 lat, jestem kobietą, studiuję zaocznie oraz pracuję. Pod względem spania jestem od zawszę dziwna, jak i jedzenia. Gdy się urodziłam, spałam w szpitalu prawie cały czas, spokojne dziecko jak marzenie. Gdy rodzice przywieźli mnie do domu, płacz, wrzaski, rodzice prawie nie spali i ja też. Jako dziecko spałam od 3 do 7, czasem do 9, w dzień nigdy, czasem w nocy wcale. Lunatykowałam często, teraz rzadko mi się to zdarza, ale zawsze kończy się to siniakami. Jestem typową sową. Kładę się do łóżka i co bym nie robiła, nie mogę zasnąć, aż nie przyjdzie ta pora, że mnie powali z nóg.

W gimnazjum nie miałam łatwego życia (byłam prześladowana przez klasę z powodu, iż jestem wrażliwą osobą, a mojej byłej klasy wychowawczynią była moja ciocia). Wstawałam nadal normalnie i nie czułam żadnego problemu. Wszystko zmieniło się w liceum, ręce zaczęły mi się trząść bez powodu, po pewnym czasie poznałam chłopaka, miałam z nim trudne życie, popadłam w depresję. Potrafiłam spać całe dnie, w nocy nie spałam, spóźniałam się do szkoły nagminnie, aż prawie przestałam do niej chodzić. Nie czułam sensu życia, nie chciało mi się nic robić, najlepiej było zostać cały dzień w łóżku i tak było, tylko gdy rodzice z pracy przychodzili, upierałam się, że niby byłam w szkole, ale oni szybko odkryli prawdę. Na początku nazywali mnie leniem, bo przed nimi wszystko ukrywam, że mam problemy. A ja nie dość, że nie mogłam wstać, to w świecie snu było miło, działał na mnie jak narkotyk.

Nie zdałam klasy, mimo pomocy rodziców. Najważniejsze było dla mnie, żeby byłemu chłopakowi w życiu się układało kosztem moim. Nawet jak było trochę lepiej, nadal kładłam się spać późno, a zasypiałam do szkoły... Przed wszystkimi udawałam, że jest OK. Nauczyciele mówili na mnie studentka, a że sobie radzę ze szkołą, czyli opanowaniem wiedzy, zmówili się i przez tę niemoc zwleczenia swoich, wtedy zwłok, z łóżka, nie zdałam. Na co dzień byłam osłabiona. Zaczęłam palić papierosy, tylko one trochę koiły moje nerwy. Niestety dziś układ nerwowy mam zniszczony, przy małym zdenerwowaniu trzęsę się jak galareta - pseudoszkolny Parkinson.

Gdy na następny rok w szkole dowiedzieli się, że mam depresję, skierowali mnie do psychiatry. Dostałam leki, które mnie omamiły i nic nie zmieniły, i nadal przez osłabienie wymiotowałam. Przestałam je brać, po czym miałam problemy z nerkami (3 razy na pogotowiu, przeciwbólowe leki). Sama sobie próbowałam poradzić z moim problemem i jakoś dałam radę. Wmawiałam sobie, że słońce świeci i trzeba się cieszyć. Próbowałam się komuś wygadać w tym okresie, ale nasza była pedagog mnie zgnębiła, tylko wielkie łzy były, aż klasa się przestraszyła, bo znała mnie z innej strony. A ta pani psychiatra pytania typu: czy wymiotujesz, zero jakiejkolwiek rozmowy, pomocy duchowej.

W domu niestety mama nie umiała mi pomóc. Chciała ze mną iść na rozmowę do psycholog, ale miałam już dość specjalistów. Po dłuższym związku z chłopakiem rozstałam się z nim. Pierwsze 2 tygodnie czułam się tak silna, owszem, schudłam, ale chodziłam późno spać i w miarę wstawałam. Poznałam nowego chłopaka. Rok następny był cudowny, nie chodziłam wcześnie spać, ale już tak często nie spóźniałam się do szkoły. Zdałam maturę, zaczęłam studia, podjęłam nową pracę. Problem znów powstał jakieś 3 miesiące temu... Znów nie mogłam zasnąć, a o normalnym wstaniu zapomnijmy. Zaczęłam się do pracy spóźniać, na szczęście nikt mnie nie kontroluje, ale wszystkim pobocznym musiałam historyjki wymyślać. Wcześniej miałam stresowy okres, bo wesele brata jest ważne, a przed nim tyle pracy i nauki, nie dawałam rady, ale w miarę spałam, tzn. tak, że nigdzie nie nawalałam.

W dzień wesela mojego brata rano wybuchłam płaczem, wpadłam w histerię, nie mogłam się jak kiedyś uspokoić. Za dużo miałam nałożonych obowiązków, związanych z uroczystością i za dużo dni pracy przed weselem, pracuję 12 h, a wtedy 4 dni po 12 h. Nie mogłam siebie ogarnąć, a co dopiero wszystkie obowiązki weselne. Na szczęście brat mnie zna i nie miał mi tego za złe. No i się zaczęło - dzień w dzień godzinne spóźnienia do pracy. Trochę podchodziłam na początku do tego na luzie, bo nikt mnie nie kontrolował, lecz po pewnym czasie już powiedziałam sobie - nie, trzeba wstawać normalnie, niestety godzina 5 rano, ja oczy jak na zapałkach, nie mogę spać, zaczęło robić się coraz gorzej...

Godzina 8 rano, ja padam z nóg, na 9 do pracy, godzina 10 jestem w pracy, kręci mi się w głowie, nie mam siły, wracam do domu, nie mogę zasnąć i tak prawie na okrągło, czasem zasnę o 3 w nocy... Dziś po 2 dniach pracy po 12 h wstałam o 13... Oczywiście miałam być w pracy rano... Niestety nie udało się i teraz godz. 2:14. Nie chce mi się spać, jutro wolne, pewnie przeleżę cały dzień, w nocy znów nie będę spać. W tej pracy pracuję już 11 miesięcy, piję często kawę. Zawszę mówiłam, że w nocy mogłabym żyć, a w dzień spać... A w snach jest tak dobrze, aż nie chce się wstawać.

Co mam zrobić, by wcześniej zasnąć, czyli około 23, a wstać o 8 rano? Pamiętam, że w dni, gdzie byłam bardzo zmęczona po basenie czułam się jak nowo narodzona, tylko później byłam chora (zatoki zatkane mam). Jak ułożyć plan dnia, żeby się przestawić? A może iść do lekarza? Trochę bardziej opowiedziałam tu swoje życie, a nie problem, ale problem istnieje od dawna, nie mogę zasnąć, kiedyś jeszcze wstawałam, teraz już mogę całe dnie spać, ledwo co można mnie z łóżka wyciągnąć.

KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu

Witam serdecznie,

Opisywane przez Panią problemy ze snem mogą zależeć od kilku czynników. Jednym z nich może być tzw. zespół opóźnionej fazy snu. Na to zaburzenie cierpią ludzie, którzy śpią prawidłową ilość snu na dobę, jednak w nieodpowiednich porach, zasypiając w późnych godzinach nocnych lub nad ranem.

Jednym ze sposobów poradzenia sobie jest stopniowe przesuwanie godzin zasypiania, czyli np. kładzenie się co kilka dni o 1-2 godziny później, aż będzie Pani zasypiać o ,,normalnej" godzinie. Wymaga to pewnej wytrwałości, należy bowiem ściśle trzymać się opracowanego planu.

Problem i związane z nim nawyki trwają od kilku lat, dlatego stopniowe przestawienie wewnętrznego zegara może zająć kilka tygodni. Nie powinna Pani również stosować drzemek w godzinach popołudniowych oraz substancji o działaniu pobudzającym (pić kawy, herbaty, palić papierosów).

W regulacji rytmu dobowego mogą pomóc również leki nasenne nowej generacji. Mają one krótki okres półtrwania i nie wpływają na aktywność i koncentrację następnego dnia po zażyciu. Leki nasenne nowej generacji mają pewien potencjał uzależniający i powinny być stosowane nie dłużej niż 4-6 tygodni.

W regulacji snu może pomóc również zażywanie w godzinach wieczornych preparatów melatoniny. Pewne znaczenie ma również światło słoneczne, stąd zaleca się, aby nie zaciemniać okien, tak aby rano do pomieszczenia wpadało jak najwięcej światła.

Kolejny problem to pojawiające się u Pani zbyt duże napięcie i wzbudzenie przy zasypianiu, które pojawia się w stresowych okolicznościach. Wówczas pomocne mogą być sposoby odwracające uwagę od nieprzyjemnych myśli, np. słuchanie płyt z odprężającą muzyką lub zawierających instruktaż dotyczący relaksacji. Proszę się nie zniechęcać po pierwszych próbach - relaksacja wymaga systematycznego treningu, aby uzyskać pożądane efekty.

Bezsenność lub nadmierna senność mogą towarzyszyć depresji. Odpowiednie leki przeciwdepresyjne mogą działać uspokająco i nasennie lub aktywizująco. Nieskutecznośc jednego preparatu nie przekreśla innego - nie zawsze udaje się dobrać odpowiedni lek za pierwszym razem. Senność, uczucie stłumienia mogą być skutkiem nieodpowiedniej dawki lub pory przyjmowania leku.

W tej sytuacji polecam Pani wizytę u psychiatry - celem rozważenia ewentualnego leczenia farmakologicznego, oraz u psychoterapeuty, który może pomóc w nauczeniu się nowych sposobów radzenia sobie ze stresem i napięciem.

Z pozdrowieniami

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty