Mam straszne problemy z zasypianiem, nie mogę normalnie żyć. Co robić?
Witam, jestem mężczyzną i mam 18 lat. Nie wykonywałem żadnych badań diagnostycznych i nie przyjmuję ani nie przyjmowałem żadnych leków. Mój problem dotyczy snu, który przychodzi mi z dnia na dzień z coraz większym oporem. Jak tylko sięgam pamięcią zawsze miałem problemy ze snem i nie wiem dlaczego, może to dziwne, ale dopiero teraz zaczynam się tym martwić, bo moje życie przez to staje się coraz cięższe. Już gdy miałem 15-16 lat, żadne budziki ani gongi nie były w stanie mnie obudzić - mama wyciągała mnie z łóżka. Na początku były podejrzenia, że mam niby cukrzycę i przez to mam problemy ze snem lub mam depresję. Chodziłem do poradni kilka miesięcy, niestety była to wizyta, którą dawał mi NFZ, czyli miałem jedną wizytę na 2, 3 miesiące. Łącznie byłem może na 4 takich wizytach. Było to też związane z moim ojcem, z którym do dziś nie żyję dobrze.
Idąc dalej pamięcią, pracowałem na konsorcjum stali, na budowie, na stacji benzynowej i przy rozdawaniu ulotek. Każdą pracę traciłem właśnie przez zasypianie, przez co, jak tylko pamiętam, rodzice mieli do mnie pretensje i tak jest do dziś. Ich zdaniem ze mną wszystko jest ok, jak najbardziej w porządku. Nie umiem tego wytłumaczyć ani sobie, ani im, ale po prostu w ich oczach jestem leniem, który nie umie wstać do pracy. Przez to ciągle żyję pod presją ojca, który ciągle się drze i nie daje mi spokoju. Z mamą jest inaczej, można powiedzieć, że ma do mnie naprawdę ogromną dozę spokoju i mało kiedy jest na mnie zła z tego powodu.
Teraz mam już 18 lat i nadal mam problemy ze spaniem. Myślałem, że moje problemy załatwi praca w godzinach 15-21 i tak by było, tylko po 2 tygodniach szkolenia do call center nie zdałem testu przygotowanego dla pracowników i niestety nie dostałem tej pracy. Postanowiłem iść na ochronę, wytrzymać 24 h bez snu to dla mnie nie problem, ciężko jest mi zasnąć, ale co ze wstaniem? No właśnie... Dziś miałem iść po raz pierwszy na godzinę 6:30 rano. O 19 już leżałem w łóżku gotowy do snu, przekręcałem się z boku na bok, były momenty, że nie myślałem o niczym i gdy spojrzałem na zegarek i się ocknąłem, upłynęło np. 30 minut.
Nie czułem się jakbym spał, po prostu się ,,zawiesiłem". I tak aż do godziny 5 rano... Budzik był nastawiony na godzinę 5:10. Leżałem dalej w łóżku i czekałem aż zadzwoni, nie wiem po co go nastawiam, jak nigdy mnie nie budzi, no ale nie zaszkodzi spróbować, czasami się udaje. Nie wiem, czy to ze zmęczenia, czy tak po prostu wyszło, ale nie doczekałem dzwonka budzika i zasnąłem. Obudziłem się po godzinie 11. I znów jest mi wstyd spojrzeć w oczy mamie i powiedzieć jej, że zaspałem do pracy.
Wczoraj byłem na rozmowie z tym panem, który byłby moim pracodawcą. W tej firmie pracuje mój kolega, którego bardzo szanuję i powiedział, że jestem ok i nie nawalę, ale co się okazało? Nie dość, że narobiłem wstydu sobie, to jeszcze i jemu. Jak pan Tomek dowie się, że nie przyszedłem i zadzwoni do mnie, to co mu powiem? Eh... Już nie wiem co mam robić, nie mam kasy na żadnego lekarza, nie mam pracy, chyba że pan Tomek pozwoli mi zostać, ale w końcu jak inni mnie zwolni. Nikt nie chce pracownika, który co drugi dzień zasypia... Moje życie przez sen staje się coraz większą męką. Myślałem nad środkami, których używa się przed operacjami. Po prostu o 18 iść do łóżka, połknąć tabletkę i spać do 6...
Cały czas z powodu snu mam napięcia z ojcem, nie mogę utrzymać się w pracy, po prostu tragedia! Mógłbym opisywać tu bardzo wiele przypadków, które doprowadzają mnie do płaczu i sprawiają, że rozkładam ręce i nie wiem, co mam zrobić. Czasami przez takie sytuacje jak dziś mam chęć usiąść, płakać i podciąć sobie żyły nawet tępą linijką... Już nie wiem, co mam robić... Pomocy, tak nie da się żyć!