Jaka może być przyczyna tego ciągłego kataru u 28-latki?
Proszę o poradę w desperacji, po zgaszeniu nadziei na pomoc po raz kolejny. Szukam pomocy i przyczyny już od dzieciństwa, ale lekarze odsyłają mnie do domu bez konkretów albo każą iść gdzieś indziej. Laryngolog odsyła do alergologa, alergolog do laryngologa i tak w kółko. Oto opis moich dolegliwości:
Mam 28 lat, kobieta, brak chorób przewlekłych nie licząc endometriozy (na stałe przyjmuję jedynie antykoncepcję). Od dzieciństwa cierpię z powodu przewlekłego kataru. Mając około roku wylądowałam na oddziale z astmą oskrzelową. Później przyjmowałam różne leki wziewne, inhalacje, leki jak np. Budherin - w wieku 5-6 lat. Odkąd pamiętam katar jest ze mną. Jako dziecko często chorowałam - ciągłe anginy, zapalenia płuc, oskrzeli, zatok itp. Całą szkołę - od podstawówki aż po studia na ławce miałam paczkę chusteczek, smarkałam na okrągło, ciagle kichałam. Nasiliło się to jak miałam około 8 lat i trwa do dziś. Mam napadowe ataki kichania, seriami po kilkadziesiąt razy, aż braknie tchu, najczęściej rano i wieczorem. Karat leje się z nosa jak z kranu, zawsze przezroczysty, raz płynny jak woda, raz gęsty jak klej. Pierwsze testy alergiczne miałam właśnie w wieku 8 lat - nic nie wykryto, katar pozostał. I tak lekarz rodzinny za każdym razem wysyłał do alergologa, a testy skórne zawsze ujemne. Miałam je robione już kilka razu (co około 5 lat). Spirometrie też za każdym razem wychodziły dobrze. Alergolog więc odsyła do laryngologa. Laryngologów odwiedziłam równie wielu co alergologów. Każdy z nich przepisywał sterydy (Metmin lub Dymista), które nie pomagały. Wszyscy jednogłośnie orzekli: przewlekły alergiczny nieżyt nosa…No tak, tylko alergiczny od czego? Przecież alergii nie wykryto. I tak w koło Macieju. Katar tak bardzo uprzykrza mi życie, w dodatku nos jest ciągle opuchnięty od środka, zatkany, oczy łzawią, to ciągłe kichanie. Nie mogę nawet wyjść do restauracji bez wstydu, bo co parę kęsów muszę wyciągnąć chusteczkę i smarkać. Ta bezsilność pchnęła mnie do korzystania z doraźnych kropel Otrivin, od których się niestety uzależniłam. Jestem świadoma, że zapewne pogarsza to mój problem, ale tylko po tych kroplach mogę normalnie oddychać choć przez parę godzin. Mam jednak tego dosyć, chciałabym się uwolnić od tych kropli i wyleczyć prawdziwą przyczynę. 2 lata temu laryngolog skierował na prostowanie przegrody nosowej i konchoplastykę - co zrobiłam. Miałam wtedy mocna motywacje, aby krople odstawić i dbać o “nowa” śluzówkę. Wytrzymałam 4 miesiące i wróciłam do kropli, bo wciąż nie mogłam oddychać i katar nie dawał spokoju. Objawy są cały rok, nasilają się czasem wiosną i na zimę, mam wrażenie, że czasem ma na to też wpływ temperatura otoczenia lub nawet położenie ciała (leżenie, siedzenie itp.), dlatego podejrzewano też naczynioruchowy nieżyt. Pogarsza mi się również bardzo mocno po alkoholu - nos puchnie, zatyka się i katar się wzmaga. Od lat w wynikach morfologii podwyższone eozynofile, raz mniej, raz baaardzo mocno ( inne zaburzenia w morfologii - obniżone monocyty, podwyższone granulocyty kwasochłonne), podwyższony wskaźnik eozynofilii bezwzględnej i podwyższone IgE (norma do 100, ja przy jednym badaniu miałam 600). Z krwi ewidentnie eozynofilia/alergia…a alergolog robi testy skórne i rozkłada ręce, do widzenia alergii nie ma…Dziś znów to samo…Przez lata nie odwiedziłam już żadnego lekarza, bo żaden nie pomógł. Dziś jednak poszłam do alergologa, po 5 latach od ostatniej próby i znów to samo….testy negatywne, spirometria okej, na wyniki krwi nawet nie zajrzał, przepisał dymistę i do widzenia. Gdzie mam się udać? Co zbadać? Gdzie szukać przyczyny? Moja jakość życia jest bardzo pogorszona. Całkowita bezsilność i cierpienie codziennie jest nie do zniesienia.