Brak poprawy mimo leczenia boreliozy
Od ubiegłego roku uskarżałam się lekarzowi pierwszego kontaktu na złe samopoczucie, bóle karku, pleców, stawów, ciągłe zmęczenie i nerwowość. Zwróciłam również uwagę na nagły, znaczny spadek wagi. Obecnie ważę 54 kilogramy przy wzroście 160 cm (wcześniej ważyłam 59 kg). Dodam, że nigdy wcześnie nie uskarżałam się na żadne dolegliwości, a u lekarza bywałam tylko 1, 2 razy do roku w przypadku jakiegoś przeziębienia.
Wreszcie przypomniałam sobie, że w 2006 r. (sierpień - wrzesień) ukąsił mnie kleszcz. Umiejscowił się we włosach z tyłu głowy, dlatego jego obecność zauważyłam dopiero, o ile pamiętam, po kilku dniach. Samodzielnie nie miałam możliwości kontrolować, czy pojawił się rumień (z powodu umiejscowienia kleszcza). Byłam wtedy w 7 miesiącu ciąży. Po urodzeniu dziecka zapomniałam o kleszczu w nawale innych obowiązków.
W marcu bieżącego roku zrobiłam badanie laboratoryjne z krwi na boreliozę, wynik był dodatni. Indeks próbki: 1,18. Od 12 marca 2009 r. przyjmuję doxycyklinum 100 mg 3x1 oraz Fluconazole 150 mg raz na tydzień. Leczenie ma trwać przez trzy miesiące, czyli do 12 czerwca. Jednak dolegliwości nie ustępują. Jest coraz gorzej.
Bolą mnie wszystkie stawy: najbardziej kolanowe, poza tym wszystkie stawy w dłoniach, łącznie z przegubami, w stopach, barki, ostatnio nawet biodra. Cały czas odczuwam sztywność karku, bóle pleców wzdłuż kręgosłupa. Dolegliwości nasilają się wieczorem i w nocy. Poza tym mam dziwne wrażenie, jakby ubyło mi mięśni w udach: nad kolanami zrobiły mi się wgłębienia, niewielkie, ale zauważalne. Czy to normalne, że nie ma żadnej poprawy? Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź.