Mam stwierdzoną depresję, ale nie wiem, co mam robić...
Byłam u dwóch psychiatrów i dwóch psychologów. Problem pojawił się w styczniu, więc udałam się do psychologa. Tam jedynie zostałam uspokojona i mogłam się wygadać. Pomogło mi to na kilka dni, a później znów histerie, lęki no i najgorsze - poczucie rozdwojenia jaźni, odrealnienia. Opuściłam się w szkole, a obecnie jestem zagrożona z 3 przedmiotów i usłyszałam, że mogę być niesklasyfikowana z wf. z racji na to, że często się zwalniam. Nie wyobrażam sobie powtarzania klasy, to w ogóle nie wchodzi u mnie w grę. Zostały zaledwie dwa miesiące szkoły, a ja nadal mam te same problemy... Nie potrafię się skupić, szybko zapominam materiał, który udało mi się w jakiś sposób opanować. Każdego dnia wychodzę z domu pół świadoma tego, co się dookoła mnie dzieje. Jestem już wyczerpana ciągłym wrażeniem, że wszystko co się dzieje, jest jakimś snem, z którego nie mogę się wybudzić. Boję się podejmowania jakichkolwiek decyzji, nie jestem pewna tego, co robię. Ciągle kontroluję czy zdarzenia, które miały miejsce w przeszłości, pokrywają się jakoś z tym, co jest teraz. Bez przerwy kontroluję każdą swoją czynność, ponieważ boje się, że stracę panowanie nad tym, co robię i zacznę się gubić. Jeden psychiatra powiedział mi, że mogę mieć nerwicę i przepisał mi tabletki psychotropowe A***, jednak one nic mi nie dawały. Znalazłam prywatnego psychiatrę, ponieważ zależy mi, aby jak najszybciej rozwiązać owy problem. Tam bez wahania psychiatra powiedział mi, że mam depresję. Dostałam zaświadczenie o potrzebie indywidualnego nauczania i mocniejsze tabletki psychotropowe C***. Wzięłam ją raz, ale jeszcze dziwniej się czułam. Nie mam teraz czasu, żeby eksperymentować z tabletkami, bo chcę za wszelką cenę zdać 1 kl. liceum. Pozbierałam się psychicznie na tyle, ile potrafię i ciągle z tym walczę. Wydaje mi się, że zaświadczenie na indywidualne nauczanie dostane jakoś w połowie maja lub później, co za wiele mi nie pomoże... Nie mam już pomysłów jak dopingować siebie do nauki, wychodzenia z domu. Każde spotkanie ze znajomymi kosztuje mnie wiele nerwów. Praktycznie do każdego spotkania z chłopakiem muszę się zmuszać. Czuję się strasznie ograniczona, bo nie mogę rozwijać moich zainteresować i relacji ze znajomymi. Stoję ze wszystkim w miejscu, a może nawet się cofam. Na dodatek dręczą mnie ciągłe myśli (dosłownie!) czy faktycznie żyję i wszystko to, co widzę ma miejsce. Ciągle też nasuwają mi się myśli, że mogę być na coś chora i umieram... Mam jeden wielki mętlik w głowie i nie wiem już, jak wiązać koniec z końcem, chociaż do końca tego roku szkolnego.