Opóźniony rozwój mowy u 2,5-letniego dziecka
Witam!
Mój syn ma 2 lata i 8 miesięcy. Nie mówi - ostatnio troszkę zaczął np. mówi nie, tata, daj, cześć, papa. Ostatnio mieliśmy spotkanie z logopedą i psychologiem dziecięcym i oni mi powiedzieli, że widzą pewne cechy dziecka autystycznego, ale doradzili, że powinnam iść do neurologa, bo nie są pewni. A mianowicie: wącha jedzenie (zaczął to robić, gdy jak chcieliśmy go oduczyć od smoczka, maczaliśmy mu go w cytrynie - teraz o smoczku zapomniał i zaniknęło wąchanie), je tylko wybrane potrawy, trudno go namówić do czegoś nowego; czasami jak słyszy jakąś piosenkę, albo jak śpiewają dzieci w telewizji to zatyka uszka - chociaż od m-ca jakby już to robi coraz rzadziej i wygląda to tak, jakby się wstydził bardziej niż bał. Bawi się samochodami i ciuchcią - uwielbia to, lubi bawić się piłką, ogólnie wszystkie zabawki umie użyć zgodnie z ich przeznaczeniem. Tylko jak jesteśmy na dworze, to uwielbia bawić się patyczkami, kamykami - wrzucać je do wody, wszystko wrzuca do wody. Nie układa ich, nic z tych rzeczy. Jak widzi dzieci, to zaraz do nich biegnie i się cieszy, tylko nie bardzo wie jak się z nimi bawić, najchętniej to odpowiada mu jak on ucieka, a inne dziecko go goni.
Chodzi do przedszkola od m-ca i Pani mówi, że jest bardzo łatwym i grzecznym dzieckiem, cokolwiek mu mówi on to robi, jak mają zajęcia o czymś to przygląda się z zainteresowaniem. Mieszkamy w Stanach i przedszkolu ma tylko język angielski i nauczycielka mówi, że już podstawowe zwroty rozumie. Jestem zaskoczona, bo w domu to straszny łobuz, nic nas nie słucha. Martwi też to, że syn nie wszystko rozumie co do niego mówimy, takie rzeczy jak: gdzie jest tata, idziemy na spacer, siadaj, wracaj rozumie, jak mówię zobacz tam to patrzy, reaguje na imię. Zresztą ma problem. Jak go się pytam przynieś książeczkę, nie wie o co chodzi. Nie pokazuje obrazków. Chociaż cokolwiek chce pokazuje mi palcem i mówi daj. Naśladuje nas - bije brawo, wytyka język, jak mu śpiewam my jesteśmy krasnoludki" to wie co się po kolei robi - trąbi, robi nunu.
Dużo mówi po swojemu i bardzo często dyskutuje z nami, nawet zmienia barwę głosu, czasami się nawet z nami kłóci tą swoją paplaniną i patrzy przy tym w oczy. Ogólnie ma bardzo dobry kontakt wzrokowy. Lubi obcych ludzi, jak widzi ich na ulicy to podbiega, patrzy się im w oczy i uśmiecha. Bardzo lubi bawić się a kuku, w chowanego, jak się bawi ciuchcia to muszę przy nim być, przychodzi po mnie i mnie pcha. Nie przynosi zabawek, czasami przyniesie maszynkę do robienia bąbelków. Wiem, że synuś na pewno jest opóźniony, odbiega od rówieśników, byłam u pediatry swojego i powiedziałam mu o tym, co mi powiedzieli - a on na to, że Amerykanie mają bzika na punkcie autyzmu i on zna moje dziecko od urodzenia i absolutnie to nie to. Że po prostu wymaga więcej pracy, ale to nie autyzm. Dał mi skierowanie do neurologa, czekam do września (nic nie lepiej tutaj ze specjalistami). Ale wiem, że często pediatrzy się mylą.
Teraz mamy 10 godzin tygodniowo terapie behawioralną w domu - nie jestem zadowolona, syn więcej się uczy od nas niż od tych obcych ludzi, nie lubi ich, ogólnie mam wrażenie, że to studenci, nie mający doświadczenia. Mam pytanie, czy to może być autyzm? Jaka jest różnica w diagnozie autyzmu a "autism spectrum disorder" (z ang.)? Czy może być tak, że syn ma jeszcze nie rozwinięty układ nerwowy? Dodam, że u mnie w rodzinie dużo dzieci miało taki problem, ale po skończeniu 3 lat zaczynały rozumieć i mówić. Ja też byłam takim dzieckiem, mój brat, brata syn. Czy to może być genetyczne?