Strach i smutek po zażyciu marihuany
Rozchwianie emocjonalne po pierwszym zażyciu marihuany. Po paleniu marihuany przez lufkę (ok. 0,3 g) dostałam ataku paniki i ok. 3-godzinnej "fazy". Przez większą część myślałam, "kiedy to się skończy", "co jeśli oszaleję", ogólnie było to bardzo nieprzyjemne przeżycie. Mój problem polega na tym, że po 6 dniach od tego czasu wciąż doświadczam skrajnych stanów emocjonalnych, związanych głównie ze strachem i smutkiem. Czuję narastające zdenerwowanie, nie wiem co z sobą zrobić, mam wrażenie, że moje serce przyspiesza, aż w końcu u kresu wytrzymałości wybucham płaczem, szlochem i dodatkowo się nakręcam, bojąc się, że już nigdy nie będzie normalnie, że już zawsze będę płacić za swój błąd, że to wszystko moja wina, że jestem chora psychicznie, że to nie minie. Czy to prawda? Czy to naprawdę nie minie? A jeśli minie, to kiedy? Dlaczego marihuana tak działa? Mam wrażenie, że już nigdy nie będę zdolna cieszyć się. Bardzo się tego boję. Dodatkowo mam poczucie odrealnienia, jestem bardzo rozkojarzona, nie pamiętam o czym mówiłam etc. Czasem mi się wydaje że dłużej już tego nie zniosę. Nie mogę powstrzymać się od płaczu, nie panuję nad zdenerwowaniem.