Za dużo tego wszystkiego, jak dla mnie...

Zacznę od tego, że wychowałam się w miarę normalnej rodzinie, u boku kochającej, nadopiekuńczej mamy i u boku ojca, który nigdy nie umiał okazywać czułości, choć myślę, że mnie kochał. Od dziecka zmagałam się z nadwagą, którą odziedziczyłam w genach po mojej rodzinie. Niska samoocena i brak dojrzałości sprawiły, że w wieku 13 lat straciłam dziewictwo z pierwszym lepszym poznanym chłopakiem. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak to zaważyło na moim przyszłym życiu. Zmagając się w szkole z konsekwencjami otyłości, słuchałam obelg, co sprawiało, że moja samoocena spadała. Długo nie miałam chłopaka. Pierwszy zjawił się w wieku 20 lat, gdy udało mi się schudnąć 30 kg. Rozkwitłam jak kwiat, stałam się atrakcyjną kobietą — jednak pakowałam się w związki z nieodpowiednimi facetami. Nie umiałam stworzyć związku z kimś, kto byłby mniej atrakcyjny, a wartościowy. Popadłam prawie w bulimię, z którą zmagałam się parę lat. Dziś jestem 24-letnią kobietą, nie mam faceta, mieszkam sama, mam na szczęście świetną rodzinę i przyjaciół, jednak jestem nieszczęśliwa, bo nie mam kogoś przy sobie. Jest mi źle — jednak dziś wybuchłam i uświadomiłam sobie, że wydarzenie sprzed 11 lat zaważyło na moim życiu, bo przez to mam niską samoocenę. Zakochałam się w facecie, który mnie nie chce, boli mnie to wszystko, czuję się mało wartościowa. Moja siostra zmaga się z problemem bezpłodności, jest mi jej żal. Moja mama cierpi na depresję — nie chcę obarczać ich moimi problemami. W naszej mieścinie brak jest psychologów, nie mam z kim o tym pogadać. Dlatego piszę. Nie mam możliwości poznania kogoś, bo wolnych facetów brak jest w naszym mieście. Straciłam pracę. Kolejny problem. Nie czuję załamania do tego stopnia, by popełnić samobójstwo. Chcę bardzo żyć — tylko chcę być szczęśliwsza. Podjęłam już nawet kroki ku temu. Zadbałam o siebie, spotykam się ze znajomymi, wychodzę do ludzi, uśmiecham się, ale wciąż nie wiem, jak to wszystko ogarnąć. Postanowiłam też za kilka miesięcy po obronie wyjechać za granicę do siostry, by ją wspierać i znaleźć się w innym miejscu, wśród nowych ludzi. Ostatnio jeszcze coś mnie przybiło. Poznałam faceta, który powiedział, że powinnam schudnąć jeszcze — to mnie przybiło i z nim zerwałam. Nie chcę się zmieniać dla kogoś, tylko dla siebie. Ale dobił mnie tym. Znowu moja samoocena spadła. Dalej — mój ukochany nie odpisał mi na świąteczne życzenia, które mu wysłałam — kolejne, co mnie dobiło. Czasem myślę, że to jakiś pechowy rok, ale przecież musi być lepiej...

KOBIETA, 24 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Szanowna Pani!

Wydarzenie sprzed 11 lat na pewno miało negatywny wpływ na Pani dalszy rozwój, ale nie jest to jedyna przyczyna obecnych frustracji. Bardzo ważna jest również relacja z Pani ojcem, od której zresztą zaczęła Pani swój list. Wpłynęła ona na to, że od samego początku Pani relacje z mężczyznami polegały na zdobyciu akceptacji z ich strony. To, czego szukała Pani w związku, prawdopodobnie miało zaspokoić potrzeby, których nie spełnił Pani ojciec. Każda dziewczyna potrzebuje oparcia ze strony ojca - czułości, bliskości, zainteresowania, poczucia bezpieczeństwa. To daje jej informację, że jest ważna, że jest wartościowym człowiekiem, to daje poczucie pewności siebie i wiary w swoje możliwości. Pani tego nie otrzymała, dlatego kieruje się Pani błędnym wzorcem w doborze partnera. Mogą Panią pociągać mężczyźni osobowościowo podobni do Pani ojca, ale to, czego Pani potrzebuje, pozostanie nadal niezaspokojone. 

Na pewno warto przepracować tę kwestię na psychoterapii. Przyjrzeć się Pani emocjom z czasów dzieciństwa, młodości, relacjom z mężczyznami, z ojcem, z innymi osobami bliskimi. Rozwiązanie konfliktu leżącego u źródła zaburzeń pomoże zwiększyć Pani samoocenę, a co najważniejsze - zbudować właściwy obraz siebie.

Odnoszę również wrażenie, że relacje z innymi zapychają jakąś pustkę w Pani życiu. Być może właśnie poczucie bycia nieszczęśliwą, które pojawia się w Pani liście. Ukochany może, ale nie musi odpowiadać na życzenia świąteczne i nie musi to o niczym świadczyć. Niepokojące jest to, że tak bardzo uzależnia Pani swoje samopoczucie od tego, co robią inni. Proszę postarać się spędzać więcej czasu z samą sobą, na czymś przyjemnym, np. czytaniu książki, pójściu do kina, zajęciu się swoim hobby. Jeśli polubi Pani siebie i czas, który ma Pani tylko dla siebie, obecność mężczyzny w Pani życiu będzie piękna, ale nie niezbędna.

Życzę powodzenia i namawiam do podjęcia psychoterapii!

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty