Chcę popełnić samobójstwo: nie daję sobie rady z depresją i lękami!
Mam na imię Paulina i mam 24 lata. Około 5 -6 lat temu miałam depresję (przez 2 lata chorowałam na nią, chodziłam do różnych specjalistów i brałam leki psychotropowe). Okaleczałam się żyletką i dokonałam próby samobójczej przez przedawkowanie leku przeciwdepresyjnego. Miałam płukanie żołądka, a następnie miałam być zabrana do Gniezna, ale na szczęście pojechałam do szpitala na oddział psychiatryczny w Poznaniu. Obecnie jest mi bardzo źle, znowu okaleczam się żyletką, mam myśli samobójcze, czuję się beznadziejnie. Często płaczę, ciągle coś mi mówi w głowie, że zniszczę siebie i swoje życie. Mam szumy w uszach, czuję często, jakby zatykały mi się uszy. Żyję w ciągłym lęku, że coś mi się złego stanie. Niedawno wykryto u mnie nerwicę i lekarz przepisał mi lek uspokajający i stosuję się tylko w stresujących sytuacjach. I planuję dokonać próby samobójczej już niedługo, bo nie daję rady. Już mam nawet zgromadzone leki przeciwbólowe, a także przeciwlękowe. Czuję się bardzo samotna, nikt mnie nie rozumie, a poza tym nie mam z kim porozmawiać. Uważam, że przez picie ojca, nie wiem, co czuję i nie potrafię z nikim rozmawiać. Bardzo boli mnie to, że nie mogę dogadać się z własną matką, że ciągle ma jakieś pretensje, że jest za bardzo nerwowa i że zawsze reaguje krzykiem. Powiem Wam, że nie chcę żyć, bo jestem tylko ciężarem dla innych i byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby mnie nie było, gdybym się nigdy nie urodziła. Szczerze, to przeklinam swoje życie!!! Od dziecka już miałam problemy, bo zaczęłam późno mówić, mam problemy z wypowiadaniem litery R, przez co czuję się gorsza od innych. Mój tata jest alkoholikiem i przez to nie mam miłych wspomnień z dzieciństwa. Pamiętam tylko to, jak tata budził mnie i mojego brata w nocy, awanturował się, trzaskał i rzucał różnymi przedmiotami, a najgorsze było to, jak mama chciała wezwać policję i wtedy tata groził jej, że coś jej zrobi. Bardzo się o nią bałam wtedy. Od mojej pierwszej próby samobójczej powtarzam sobie przez ten cały czas, że i tak to zrobię prędzej czy później, bo poprostu nie chcę żyć. Mam przyjaciółkę, która wie, co dzieje się ze mną obecnie, chce zaprowadzić mnie do psychiatry i do psychologa, ale ja odmawiam. Gdyby nie ona, to bym była całkiem sama, bo nie mam żadnych kolegów i koleżanek. Zawsze byłam sama, może dlatego, że jestem nieśmiała, spokojna i bardzo zamknięta w sobie. Czasami boję się ludzi. Sama już nie wiem, co mam robić, bo ciągle wyobrażam sobie miejsce, gdzie to zrobie. Poza tym źle śpię, nie mogę zasnąć i budzę się w nocy. Mam jakieś koszmary, mimo że biorę tabletki nasenne . Piszę tu, bo mam pytanie: jakie bym miała objawy, gdybym przedawkowała tabletki, które zgromadziłam? I jeszcze mam pytanie, czy po drugiej próbie samobójczej zostałabym zabrana do Gniezna, nawet wtedy gdybym zadwoniła do swojego lekarza psychiatry z Poznania, do którego jeźdżiłam prywatnie, aby przyjął mnie na oddział. Obecnie pracuję jako bibliotekarka w bibliotece - czy pracodawca miałby podstawy mnie zwolnić, gdyby się dowiedział o stanie mojego zdrowia, o mojej próbie samobójczej? Boję się reakcji mojej mamy, ale sama bez konsultacji z lekarzem odstawiła moje leki przeciwdepresyjne, więc mam nadzieję, że nie będzie miała do mnie żalu, ani nie będzie na mnie krzyczała.