Lenistwo, smutek czy może depresja?
Ogólny stan znużenia, zmęczenia a przede wszystkim niezadowolenia - tak w jednym zdaniu mogę opisac "siebie". Nieświadomie zamieniłam optymizm, którym wszystkich dookoła zarażałam, na bezgraniczny pesymizm. Mam 27 lat, a mentalmie czuję się na 70. Brak mi energii, radości, motywacji, wiary w siebie, jestem strasznie zakompleksiona pod względem fizycznym jak i psychicznym.
Skończylam studia 1,5 roku temu, miałam zmienić pracę, a nie wysłałam od tamtej pory ani jednego CV. Uważam, że nigdzie się nie nadaję. Wszystko za co się zabiorę, przy moim słomianym zapale, odkładam z powrotem. Nic mi się nie chce. Czuję ogromne znudzenie, ale żeby zabrać sie za coś - wypalam się szybciej niż świeczka. Nie rozumiem skąd to się bierze.
Mam cudowną rodzinę, chociaż póki co staram się unikać konfrontacji, bo na nich najszybciej się wyżywam za swój podły nastrój, mam cudownego narzeczonego, ale i tak nie jestem zadowolona, a w związku chyba poniekąd jestem kobietą-bluszczem - wszystko dla niego i pod niego, a gdzie jestem ja i moje potrzeby?
Przepraszam, że piszę bardzo chaotycznie - o, i tu też zauważylam, że za wszystko przepraszam, niedlugo chyba zacznę za to, że żyję. Rzekomo stwarzam problemy tam, gdzie ich nie ma, tak jakbym szukała "adrenaliny" w moim monotonnym życiu. Nie lubię być sama, a niestety godziny pracy uniemożliwiaja mi życie towarzyskie, zresztą przy moim narzeczonym także czuję się samotna.
Chciałabym to wszystko zmienić, naprawić, wynagrodzić im (narzeczonemu, rodzinie) swoje zachowanie, chciałabym odzyskać siebie sprzed 4 lat - uśmiechnietą, pełna wiary, przebojową, asertywną... Teraz czuję się jak cień swojego życia i bardzo z tym mi cieżko, chcę się przełamać, ale nie wiem od czego zaczać, a przede wszystkim - jak. Dziekuję za poświęcenie chwili czasu. Pozdrawiam.