Czy z moją mamą jest coś nie tak?
Witam! Ja i moja rodzina mamy problem. Z moją mamą jest coś nie tak. Wszystko jest bardzo skomplikowane i nie jestem pewna jakie informacje zamieścić, żeby nie "śmiecić", ale żeby było treściwie. Zacznę od tego, że moja mama wychowywała się w biednej, wielodzietnej rodzinie, jako najmłodsza z rodzeństwa. Od kiedy pamiętam zawsze była bardzo wybuchowa i łatwo się gniewała o byle co. Dostawałam lanie gdy tylko się poplamiłam lub zdarłam kolano. Pamiętam wiele takich sytuacji z dzieciństwa, gdy np. poplamiłam się spaghetti, w tym czasie moja mama była w kuchni, a ja zrozpaczona, zdając sobie sprawę co nastąpi, pobiegłam do swojego pokoju, zrobić dla niej laurkę, aby się nie złościła. Ukradkiem zostawiłam laurkę w pokoju, wyjaśniając co się stało i przepraszając. Na koniec umieściłam prośbę o nie gniewanie się. Po przeczytaniu laurki mama przyszła do mnie przytuliła i wzięła ubrudzone ubranie do prania. Niestety ciężko było to uprać, wiec jak mówi przysłowie: "co odwlecze nie uciecze", mama i tak wprowadziła w czyn swoje metody wychowawcze. Pamiętam jak mama biła nas (mnie i moją siostrę) paskiem, laczkiem, wieszakiem i wszystkim co tylko wpadło jej w rękę. Kiedyś gdy moja siostra zgubiła legitymację szkolną, mama wyjęła szufladę z biurka, całą zawartość wysypując jej na głowę i ściągnęła ją płaczącą z łóżka, chwytając tylko za włosy. Pamiętam jak po powrocie z wywiadówki, na której dowiedziała się, że moja sytuacja z jednego przedmiotu jest nie najlepsza, wzięła z ławy grubą książkę i uderzyła mnie nią w głowę. Po tego typu zdarzeniach nie obeszło się bez śladów na ciele. Można powiedzieć, że jej zachowanie pogłębia się wraz z trudnymi zdarzeniami. W wieku 12 lat miałam wypadek - topiłam się, byłam wtedy sama z koleżanką na plaży o czym mama nie wiedziała. Lekarze wprowadzili mnie w stan śpiączki farmakologicznej, nie dając szans. Opcje były takie: albo się nie obudzę, albo obudzę, jednak z trwałym uszkodzeniem mózgu i do końca życia będę zależna od osób trzecich. Wszystko dobrze się skończyło. Po wybudzeniu ze śpiączki mama powitała mnie słowami: " i co ty mi zrobiłaś? nie mogę wyjść na ulice, wszyscy się na mnie patrzą, wytykają palcami i szepcą za plecami". Po rozmowie z siostrą, okazało się, że nic takiego nie miało miejsca, a przynajmniej moja siostra niczego takiego się nie dopatrzyła. Po kilku równie trudnych, ale tylko dla mojej mamy sytuacjach, ponieważ zawsze wszystko wyolbrzymiała, robiąc z igły widły, sytuacja wygląda tak: w naszym domu nie ma gości, moja mama skłóciła się z całą rodziną. Najbardziej z rodziną od strony taty, która zawsze nam pomagała. Bywały sytuacje gdy moja mama robiła kłótnie swoim znajomym i rodzinie na mieście. Dowiedzieliśmy się, że podczas naszej nieobecności w domu mama zaczęła krzyczeć na sąsiadkę, która wezwała policje. Innego razu mama wyszła na ulice w poranniku krzycząc, że jest księżniczką i że może wszystko i wszyscy maja się od niej odczepić, ujmując to w mniej zgrabne i cenzuralne słowa. Gdy idę z wizytą do kogoś z rodziny, muszę kłamać, że idę do koleżanki. W moim domu regularnie są awantury, a raczej monologi mojej mamy, która krzyczy na cały głos, że wszyscy kłamią, oszukują, że jest obserwowana, wszyscy się nią interesują, że są konszachty, że jest śledzona. Krzyczy na nas, że o wszystkim wiemy i że kierujemy jej życiem za jej plecami. Mówi, że jest zdrowa i że my jesteśmy chorzy psychicznie i powinniśmy się leczyć. Powtarza, że nam jeszcze pokaże, że będziemy płakać i żałować tego co robimy, że mamy powiadomić "ich", że się nie podda i że wszystko wybuchnie i się wyda. Moja mama obecnie nie pracuje i nie zamierza. W każdej pracy urządzała awantury. Obwinia nas o coś co nie istnieje. Czasami kompletnie tracimy rachubę i w ogóle nie mamy pojęcia o czym mówi. Wizyta u specjalisty nie wchodzi w grę, nawet siłą nie da się zaciągnąć. Bardzo chciałabym, żeby z kimś porozmawiała. Nie wiem co robić, tata woli siedzieć cicho. Nie raz mama chodziła do taty pracy robiąc mu awantury przy wszystkich. Wszyscy, sąsiedzi i cała rodzina wiedzą, że nie jest z nią dobrze. Pewnego razu kolega powiedział mi, że jego mama dowiedziała się od kogoś, że moja mama jest lekomanką, chora psychiczna itd. Ze mną też nie jest już najlepiej. Przy każdych awanturach serce mi wali, sztywnieję i zaciskam zęby, płaczę i mam ochotę iść i zacząć ją okładać na oślep byle zamilkła, moje krzyki i błagania nie pomagają, nie docierają. Tata coraz częściej pije, czasami nawet 6 dni pod rząd. Nie raz zaczynała gadać te wszystkie bzdury gdy był u mnie jakiś znajomy. Często mówi do siebie, siedzi i myśli, dużo myśli, układając sobie w głowie różne, niestworzone historie, po czym krzyczy, że ona już o wszystkim wie i w żaden sposób nie można jej nic wyperswadować. Bardzo ją kocham i mam też z dzieciństwa dobre wspomnienia, ale chciałabym, żeby to się skończyło, żeby jej z nami nie było, jest mi jej tak strasznie żal i tak przykro, że ona nic nie rozumie. Co mam zrobić? Błagam o odpowiedz i parę wskazówek.