Depresja, nerwica, a może borderline?
Nie wiem co mi jest. Czuję się pusta w środku i ciągle przygnębiona, czuję się nieudacznikiem życiowym, ale to chyba jednak prawda - mam 29 lat, dziecko i nie skończyłam żadnej szkoły oprócz podstawowej, przez co bardzo boję się iść do pracy, bo niestety "normalna" praca jest dla osób z lepszym wykształceniem. To mnie też wypala. Nie mówię, że nigdzie nie pracowałam, ale w żadnej pracy nie przyznałam się do tego, że nie mam szkoły, kłamałam.
Powinnam iść zrobić maturę, ale mam takie lęki przed tym, że zjada to mnie od środka. Z tymi lękami walczę od dawna - wydaje mi się, że one mnie tak już zjadły od środka, że nie mam uczuć. A może to taka samoobrona wewnętrzna? Lepiej nic nie czuć, żeby nie bolało? Nie wiem… Chodziłam już na niejedną terapię i do różnych specjalistów - okazało się, że jestem DDA, leczyłam to i to już nie stanowi problemu dla mnie, lęki z dzieciństwa zostały już wyleczone. Jestem po 3 związkach, z jednego ma dziecko - każdy związek to był typowy toksyczny związek, nie umiem być w innym, to daje mi poczucie, że żyję, te wszystkie wielkie emocje, których dostarcza taki związek sprawiają, że czuję bicie serca.
Kiedyś byłam u specjalisty, który stwierdził u mnie osobowość borderline - wydaje mi się, że to może być prawda. Nie raz się okaleczałam, a w poprzednim związku często biłam samą siebie. Mam ataki lęku, napady gniewu - te wszystkie objawy borderline są własnie u mnie. Jeśli to jest to, to jak mam z tego wyjść, jak się leczyć? Opisując to wszystko mam jeszcze większego doła… Bardzo proszę o jakąkolwiek poradę.