Kiedy w końcu wyleczę się z depresji?
Mam 20 lat, na depresję choruję od 4. Biorę leki cały czas, teraz już najmniejsze dawki, bo mnie strasznie usypiały. Chodziłam do psychologa, ale obecnie studiuję w innym mieście i nie mam takiej możliwości, a nie chcę zaczynać z nową osobą. Zresztą na samą myśl o mojej chorobie łzy się pchają do oczu. Moje możliwości intelektualne się pogorszyły, często nie mogę się skupić, mam wrażenie, że cały czas mam lekką depresję... Są dobre chwile, bo mam kochanego chłopaka, ale nie potrafię zapominać o obowiązkach, odprężyć się, bo mam bardzo trudne studia (architektura), które wybrałam głównie ze względu na pieniądze, choć tak naprawdę wolałabym studiować coś innego... Ale kto wyżyje z filologii polskiej? Mam ciężką sytuację materialną, w domu ostatnio też babcia choruje (też psychicznie, po chorobie wirusowej mózgu)... Przytłacza mnie brak motywacji, brak zainteresowania życiem, mam wrażenie, że zaraz i tak dostanę od niego kopa, boje się cieszyć i nie potrafię... No, może chwilami. Czytałam, że niektórzy ludzie chorują na depresję całe życie lekko, a co jakiś czas im się pogłębia i przeraża mnie ta prawda, bo boje się, że te najgorsze chwile mogą wrócić... W dodatku od zawsze miałam slaby kontakt z ludźmi (nieśmiałość, obawa przed zranieniem) i tak chyba zostało... Tylko przy chłopaku czuję się raźniej. Czy mogłabym sobie sama jakoś pomóc? Żeby codziennie robić coś, jakiś rytuał, który może mi pomóc, a który nie zabiera dużo czasu. Proszę o pomoc...