To nie depresja, prawda?
Witam, zgodnie ze wskazówkami zacznę od tego, iż jestem dziewczyną i mam 18 lat. Postanowiłam napisać, ponieważ chciałabym wiedzieć, jaka jest przyczyna mojego zachowania. Otóż od dłuższego czasu (2-3, może nawet więcej lat) nie potrafię z własnej woli wykonywać codziennych czynności. Widzę, jak moja mama dba o dom, a ja zupełnie w niczym jej nie wyręczam, czasem przy okazji zrobię zakupy, gdy wychodzę. U siebie w pokoju rzadko kiedy sprzątam, a jeśli już, to tylko tak ogarniam. Zwyczajnie nic mi się nie chce. Kładę się spać głodna, ponieważ nie chciało mi się zrobić kolacji, nie wyjdę na umówione spotkanie, ponieważ wcześniej nie chciało mi się szykować. Ponadto chciałabym dodać, iż jestem osobą ambitną, z dużymi planami na przyszłość. Jednakże nie potrafię się w żaden sposób zmobilizować do nauki. W gimnazjum bez problemu miałam wzorowe świadectwo, jednakże teraz mam średnią nieco ponad 2. Starając się o przyjęcie do liceum, zależało mi, by pójść do jak najlepszej szkoły, by w końcu się jakoś zmobilizować do pracy. I de facto, jestem w najlepszym liceum w moim mieście, co nie zmienia faktu, że chyba jedną z najgorszych uczennic w historii tej szkoły. Dlaczego? Ponieważ się nie uczę. W ogóle... cały czas odkładam wszystko na później. Obecnie mam tak ogromne zaległości niemal z każdego przedmiotu, że nawet jeśli chciałabym się zabrać za naukę, to odechciewa mi się na samą myśl o zaległościach. Wiem, że języki są b. ważne w dzisiejszych czasach. Ja na dzień dzisiejszy nie dogadałabym się po niemiecku (ucząc się od 2 klasy szkoły podstawowej)... Nic nie potrafi zmusić mnie do działania. Nawet jeśli znajomi proponują mi jakieś wyjście, to wolę siedzieć sama w domu. a gdy już decyduję się wyjść, to zakładam uśmiech na twarz i wyśmienicie udaję, że dobrze się bawię, cały czas myśląc o tym, by znaleźć się w końcu w domu. Jestem młodą osobą, a tak bardzo brakuje mi uśmiechu, spontaniczności... Poza tym mam takie stany, że potrafię siedzieć i zupełnie nic nie robić. Po prostu siedzę na łożku, bawię się włosami i wówczas zupełnie o niczym nie myślę; nie patrzę na nic... zwykłe obowiązki traktuję jako konieczność, przymus, od którego w żaden sposob nie mogę uciec. Najchętniej całymi dniami leżałabym w łóżku. Tak po prostu. Nie mam ochoty na dyskoteki, flirt, chłopaka. Przypominam sobie, że kiedy byłam z chłopakiem (przez prawie 2 lata), byłam szczęśliwa i chciało mi się wszystkiego (choć też nie zawsze), gdy przebywam w towarzystwie koleżanek, obserwuję ich naturalne śmiechy, zabawne zachowania, ich spontaniczność. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz po prostu naturalnie się z czegoś śmiałam. Każdego wieczoru, kładąc się spać, mam do siebie ogromne wyrzuty sumienia, iż zmarnowałam kolejny dzień (że się nie pouczyłam, że nie pomogłam rodzicom, etc.) i za każdym razem obiecuję sobie, że jutro tak nie postąpię, że jutro wstanę pełna energii, uśmiechnięta, zacznę nowy dzień i przeżyję go bardzo dobrze i wykorzystam go w pełni. Jednak rano otwieram oczy i... już mam dość, bo wiem, że przede mną kolejny dzień świstaka. Chciałabym choć trochę zrozumieć ten stan. Jestem atrakcyjną i inteligentną dziewczyną! Hmm... inteligentną raczej byłam kiedyś. Teraz mam tak zupełną pustkę w głowie. Zwyczajnie czuję, że nie myślę, nie skupiam się, nie koncentruję się. Najbardziej boli mnie to, że wiem, że mam ogromne możliwości, wiem, że stać mnie na bardzo, bardzo dużo (jestem w najlepszej szkole, startowałam w ogólnopolskiej olimpiadzie, dostałam się dalej... jednak absolutnie nie przygotowuję się na dalszy etap, mimo iż bardzo mnie ciekawią zagadnienia, nie potrafię siąść i się zmusić do robienia czegokolwiek). Czytałam mnóstwo porad psychologów, zaczęłam sobie organizować plan dnia, prowadzić kalendarz, jednakże nic nie przynosi efektów. Prawdę mówiąc, nie dopuszczam do siebie myśli, iż to depresja, ale przeglądając Internet, zauważam, iż to mogło mnie dotknąć... boję się swojej przyszłości, tego, że nic nie osiągnę, nic nie zrobię, nic nie przeżyję, niczego nie doświadczę. Boję się o siebie.. ;(