Jak przestać izolować się od ludzi?
Witam! Mam 31 lat. Z depresją i myślami samobójczymi zmagam się od 4 lat, tj. od czasu zakończenia studiów. Źródło mojej depresji jest wielopoziomowe. Składa się na nie samotność, nieprzystosowanie do życia, fobia społeczna (w szczególności fobia względem kobiet), brak perspektyw na przyszłość oraz zwykłe zmaganie się z problemami codziennego życia. Studia zapewniały mi wszystko czego mi było trzeba: znajomych, z którymi było o czym rozmawiać i były to rozmowy z mego punktu widzenia interesujące, rozwój intelektualny, wysiłek umysłowy i gdy uświadomiłem sobie że potrafię rozwiązywać naprawdę skomplikowane zadania (techniczne, matematyczne, fizyczne) wrażenie bycia niemalże Bogiem.
Od zakończenia studiów czuję, że z człowieka stałem się zwierzęciem, które musi walczyć o swoje przetrwanie, a moje potrzeby zostały drastycznie ograniczone do fundamentalnych potrzeb fizjologicznych. Uważam, że najlepsze lata swojego życia mam już za sobą i nie mam już motywacji, żeby dalej żyć. Zwłaszcza, że żyje w poczuciu stałego zagrożenia. Znajomi z czasów studenckich stopniowo przestali się do mnie odzywać. W wyniku tych doświadczeń pojawiła się u mnie fobia społeczna. Nie chce bądź też już nie potrafię angażować się emocjonalnie w nowe znajomości. Zwłaszcza względem kobiet. Nienawidzę kobiet za to, że jak facet jest w czymś zdolny i chcą go wykorzystać to się odpicują, flirtują i wykorzystują zauroczenie faceta, aby osiągnąć swój cel. Wszystkie moje próby poderwania jakiejś babki kończyły się na koleżeństwie i przeważnie w jakiś sposób zostałem wykorzystany nie mogąc oczekiwać niczego w zamian. Do kobiet szczęścia nie mam i kolejnych prób podejmować mi się nie chce.
Kiepsko sobie radzę poza życiem szkolnym, uczelnianym, bo innego nie miałem. W czasach studenckich mieszkałem z rodzicami. Postępowałem tak jak mi nakazywali rodzice - nadopiekuńcza matka i apodyktyczny ojciec. Mieszkanie z rodzicami zapewniło mi zero szlajania się po akademikach, imprez, znajomości pozawydziałowych, problemów mieszkaniowych. W rezultacie jestem nudziarzem, nieudacznikiem, osobą nieprzystosowaną do życia. Swoje problemy opisywałem kilku psychologom i z reguły oznajmiali mi, że nie mogą mi niczego zasugerować, a swoje problemy powinienem rozwiązać samemu. Psychiatra dał mi na receptę antydepresanty, po których nie czuję żadnej różnicy. Do jakiego innego jeszcze specjalisty mógłbym się udać ze swoimi problemami i czy dużo by to kosztowało. Myślałem o jakimś life coaching'u, szkole podrywania, tyle że na razie mnie na to nie stać.