Złe samopoczucie i depresja
Witam serdecznie, mam 31 lat. Opiszę pokrótce, jakie choroby przeszłam w ciągu ostatnich 14 lat, może ma to jakiś wpływ na mój obecny stan. W wieku 16 lat zaczęłam bardzo tyć, zrobiłam się ospała, słaba fizycznie i zaczęły się moje problemy z nauką. Mogłam spać ciągle, nawet w autobusie jadąc do szkoły. Stosowałam różne diety i nic (zaczęłam wymiotować po każdym posiłku). W wieku 17 lat znajomy lekarz zasugerował moim rodzicom, by zaprowadzili mnie do endokrynologa. Okazało się, że najprawdopodobniej od dwóch/trzech lat choruję na młodzieńczą niedoczynność tarczycy. Zaczęłam brać Jodit i Letrox. Na początku efekty były rewelacyjne, waga spadła, a ja znowu stałam się bystrą dziewczyną pochłaniającą książki i dostającą dobre oceny. Wreszcie byłam szczęśliwa. Jakkolwiek po mniej więcej roku, mimo że nadal intelektualnie byłam sprawna, znowu zaczęłam tyć - puchnąć. Endokrynolog kazał jeść 600 kalorii i zwiększył dawkę do 100mg Letroxu (Eutyroxu). Moje serce waliło jak szalone, zresztą od początku brania tych leków, już nie wspomnę jakie miałam sny... Najlepszy reżyser horrorów by mi pozazdrościł. Do tego borowanie jak młotem pneumatycznym w głowę w czasie snu. Koszmary non stop. Aha, w międzyczasie pani doktor przepisała mi Propranolol i kazała brać co rano 10 mg, ponieważ byłam strasznie nerwowa.
Okazało się też, że mam tężyczkę, więc robiono mi specjalnie w aptece mieszankę wapniowo-magnezową w postaci proszku - łyżeczka dziennie. Ach, jeszcze w wieku 17 lat miałam mechaniczne zapalenie wątroby. W końcu zmieniłam lekarza, nowa pani doktor powiedziała, że leki - hormony - były brane przynajmniej dwa lata za długo, żeby teraz zostać tylko przy jodzie. W ciągu roku z 80 kilo spadłam do 55, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Byłam zdrowa, nawet się nie przeziębiałam! Byłam tak szczęśliwa i śliczna, że po prostu kochałam siebie i wszystkich dookoła, byłam najbardziej pozytywną osobą jaką można sobie wyobrazić. Kreatywna i głodna życia. W połowie 2008 roku, po stresach trzymiesięcznych wywołanych przez życie osobiste zaczęłam mieć bóle w prawym boku, na wysokości żołądka, takie aż do łopatki i bardzo zmieniły mi się oczy. Zaczęłam gorzej widzieć, na białkach, spojówkach narosły mi tłuszczyki, oczy zrobili się jakieś smutne i bez życia. Zrobiłam usg brzucha, okazało się, że są lekkie zastoiny zółci w woreczku i jakby blizny na opuszce dwunastnicy. Ból złagodził trochę Cholestil, ale trwał do 2010 roku. Potem jakby się trochę uspokoił, ale oczy dalej jakby się pogarszały.
W 2010 roku, w grudniu przeszłam świńską grypę i cały rok, to były przeziębienia co dwa tyg. Czułam się fatalnie, brak chęci do życia, depresje, nerwy. Jednocześnie wyjechałam do Anglii, żeby zmienić coś w swoim życiu i wyzwolić się od człowieka, który zmarnował mi kilka lat życia. W Anglii poznałam kogoś, z kim jestem do dziś, właśnie mieszkając z nim na angielskiej ziemi. Nie pracuję tam w zawodzie i trochę mnie to przygnębia, jestem po studiach, a wykonuję pracę fizyczną i mieszkamy w kilka osób. Przyjechałam kilka tygodni temu do Polski i postanowiłam sobie zrobić szereg badań, ponieważ w 2011 roku czułam się fatalnie. Ból kości, mięśni, głowy i ogólnie depresja non stop, czasami po prostu taki dół na dzień dobry, że żyć się nie chce. Męczy mnie to ponieważ jestem z człowiekiem, z którym czuję się przecież szczęśliwa. W ostatnich badaniach z grudnia 2011 roku wyszedł za wysoki o 20 parathormon. Byłam u endokrynologa, zlecił badania, ale stwierdził, że przede wszystkim mam nerwicę. I ja to czuję, te lęki przed ciemnością, budzenie się w nocy, jak uda mi się zasnąć i rozglądanie po pokoju. Już nie wspomnę o przejściu przez korytarz po ciemku, serce wali jak oszalałe, a do tego mam wrodzone wypadanie płatka zastawki i ciągle zaparcia, że bez czopka się nie obejdzie. Co mam robić z tą nerwicą? Czy reszta chorób ma jakiś wpływ na moje samopoczucie? Bardzo proszę o odpowiedź. Dziękuję!