Błagam o wsparcie! Jak mam sobie z tym wszystkim poradzić?
Witam. Jestem kobietą, mam 22 lata, w okresie dojrzewania, to jest w wieku 14 -15 lat w mojej głowie zaczęły pojawiać się dziwne myśli, lęki, a lekiem na te objawy było obsesyjne mycie ciała - wieczorna kąpiel była długim rytuałem, który pomagał mi odzyskać równowagę psychiczną (w trakcie dnia obsesyjnie myłam ręce), największym moim strachem była śmierć, a dokładniej zmarli, bałam się ich. Mieszkam w małej miejscowości i zawsze dowiadywałam się o czyjejś śmierci, gdy wiedziałam, że u nas w kostnicy jest jakiś zmarły to nie wychodziłam z domu, a gdy byłam zmuszona, np. pójście do szkoły, wpadałam w szał, po powrocie obsesyjnie się myłam. Moich natręctw było wiele kręciły się one przede wszystkim wokół zmarłych. Okropnie obawiam się także śmierci kogoś z moich bliskich, często kilka razy powtarzałam sobie, że będzie dobrze, modliłam się obsesyjnie o zdrowie dla nich. Czułam się okropnie, objawy mojej choroby raz zmniejszały się innym razem powiększały. Nikt z rodziny nie wiedział, ale zauważyli niektóre zachowania - byłam dla nich dziwakiem. Buntowałam się, przestałam chodzić do kościoła. Ogólnie moje życie było jak huśtawka. Po zdaniu matury wyjechałam na studia, tam moje życie nabrało sensu, objawy zmalały, byłam szczęśliwa. Miałam małe obsesje nadal wokół śmierci, ale było o niebo lepiej. Niestety nie cały rok temu stała się tragedia - zmarł mój brat... Wróciłam do domu, pogrążyłam się w żałobie, a co najgorsze natręctwa wróciły w bardzo brutalnej formie - mam natrętne, wstrętne myśli związane z moim nieżyjącym bratem, okropnie mi wstyd, mam do siebie wstręt, nienawidzę siebie w takich momentach. Czuję, że nie zasługuję na nic, bo jak mogę tak krzywdzić brata za którym tak tęsknię i tak rozpaczam po Jego śmierci? Często do niego mówię, że przepraszam Go - nie wiem czy mnie słyszy. Ta cała sytuacja powoduję również natrętne myśli dotyczące tego co jest po śmierci, czy w ogóle coś jest:( Pisze to aby się wyżalić, bo po mimo tylu lat choroby nie zgłosiłam się do lekarza. Myślę o tym, ale nie mam pieniędzy, boję się również przyjmowania lekarstw, ponieważ znam kilka osób zażywających leki i one zmieniły się, są dziwnie otępiałe - nie chce taka być. Teraz czuję się beznadziejnie, podle, ale potrafię udawać, że jest dobrze, w towarzystwie zawsze byłam tą najweselszą i pozytywną, ale jest zupełnie odwrotnie. Teraz jestem w takim złym stanie w żałobie i do tego te myśli, że obawiam się depresji. Bałam o ciepłe słowo, zrozumienie i radę!