Ciągłe sprzeczki z żoną z powodu jej brata
Witam, mam 43 lata i ciągle dochodzi do sprzeczek z żoną. Powodem tego jest jej brat. Od początku naszej znanomości z żoną aż do dzisiaj jej brat sprawiał wrażenie jakby poznadał rozumy. Ciągle mówił i pouczał mnie jak robić co kupować ale nie liczył sie z moim zdaniem czego ja chce. Moja żona nie starała się specjalnie popierać mnie w moich wyborach i trzymała stronę swojego brata i jest tak do dzisiaj. Bywaliśmy kilkakrotnie wspólnie na wczasach gdzie zawsze szwagier wyśmiewał się ze mnie głupio żartował co mnie doprowadzało do szału i rodziły się kłótnie z żoną. Wolę spędzać urlop z żoną i z synem niż ze szwagrem ale co roku jest ten sam problem, że żona nawet nic mi nie mówiąc a uzgadniając sobie wspólnie ze swoim bratem planuje urlop. U mnie się wszystko gotuje w środku. W tamtym roku byliśmy sami na urlopie ja wypoczywałem super natomiast mojej żonie brakowało widoczne toważystwa ponieważ wydzwaniała codziennie do brata niby co tam u niego słychać. Starałem się tak umilać urlop ale widocznie to nie przynosiło skutku bo i tak zawsze się wplątuwała jakaś sprzeczka między nami. Bardzo mnie to boli kiedy ktoś do mnie nie ma szacunku i traktuje mnie jak powietrze a zarazem naśmiewa się i próbuje komuś wmówić , że się na niczym nie zna i to co on proponuje jedt najlepsze, a nie potrafi zrozumieć, że ja mam inny gust i co innego mi się podoba. Ja mam zły charakter bo po kłótni zamykam się w sobie i potrafię ie rozmawiać nawet tydzień z żoną do tego dochdzą jeszcze teściowie z którymi mieszakmy razem bo wiadomo że będą oni trzymać stronę swoich dzieci a nie moją. Próbowałem rozmawiać z żoną na ten temat lecz to nic nie dało zawsze było jej tłumaczenie, że " tobie to nic nie pasuje, wszystko Ci przeszkadza i że ja ją niby namawiam na zerwanie kontaktu z bratem"
Swego czasu byłem u psychiloga i psychiatry, uczestniczyłem w kilku spotkaniach terapeutycznych, niestety nie mogłem kontynuować bo praca zmianowa mi na to nie pozwalała a po drugie nie potrafiłem się otworzyć przed ludźmi opowiadając o swoich problemach bałem się och spojrzeń i co sobie o mnie pomyślą.
Nie wiem zabardzo jak z tego wybrnąć i męczy mnie to małżeństwo gdzie się ciągle kłócę a najgorsze to to że syn na to wszystko patrzy i mnie samemu jest potem przykro.
Poradźcie mi coś bo takie życie to dla mnie męczarnia tylko i psychcznie czyje, że mam już wszystkiego dość.
Pozdrawiam