Co jest nie tak, że czuję się beznadziejnie, samookaleczam się i myslę o samobójstwie?
Witam, Nie wiem do końca co się, że mną dzieje, ten stan zaczął się mniej więcej 3 lata temu i sądzę, że z miesiąca na miesiąc się pogarsza. Od 3 lat czuję pustkę, tak jakby coś we mnie pękło, coś co dawało mi kiedyś radość, szczęście oraz docenienie tego, co się posiada. Od dłuższego czasu mam myśli samobójcze, czasami są tak ostre, że po prostu zaczynam zapisywać rożne słowa, tworząc z tego całość, która w moim przekonaniu ma mi pomoc opanować emocje. Myśli trwają już od jakichś paru miesięcy, wyobrażenia swojej śmierci, nawet planowanie daty, miejsca i godziny. Straciłem ogólnie sens życia, zatraciłem się w swoim "ja", izolując się kompletnie od ludzi, ignorując stereotypy, zamykając się w sobie i przezywając wszystko samemu, zamknięty w pokoju. Z wesołego chłopaka, który nie przejmował się problemami, nie brał małych błahostek zbytnio do siebie oraz towarzyskiego człowieka, stałem się kompletnym samotnikiem, ignorantem oraz emocjonalnie zagubionym wrakiem. Nie wiem jak mam opisać swój stan, kompletny chaos w mojej głowie. Myślę dużo o innych, dołując się bardziej. Izoluje się od ludzi by nie słuchać słów krytyki, która zawsze trafia do mnie. Nie widzę siebie w przyszłym życiu, czuję się zagubiony. Sypiam czasami 3 godziny, czasami przesypiam całe dnie i noce. Nieustanne poczucie zmęczenia, nawet jeśli się wyspie, częste bóle głowy, złe samopoczucie. Nic mi się już nie chce, czasami potrafię przesiedzieć cały dzień słuchając jednej piosenki, izolując się kompletnie od otoczenia. Ciężko jest mi dogadać się z ludźmi, dosyć często żałuję swoich decyzji. Dzisiaj nawet czynności, które kiedyś sprawiały mi przyjemność, teraz staja się czymś nudnym, czymś na czym nie potrafię się skopić w 100%, bo wciąż o czymś innym myślę. Moja samoocena jest dosyć niska, pesymizm wywiercił mi kompletną dziurę. Przestało mnie obchodzić to, jak wyglądam, to co ubieram, to w jaki sposób się zachowuję. Załamuję się dosyć często, dochodzi do rozpaczy oraz uczucia paniki, strachu przed tym co jest nie pewne. Doszło raz do samookaleczenia i boję się, że dojdzie do tego jeszcze raz. Strach zawładnął mną, ciągłe wątpliwości, nieufność nawet do ukochanej mi osoby. Staram się coś zmienić, ale mi to nie wychodzi, kompletnie nie wychodzi. Szczerze czuję, że nic mi nie wychodzi, mimo że czasami się bardzo staram, zawsze się potknę i nie potrafię wstać. Wybaczcie, ale ciężko jest mi opisać to co we mnie siedzi. Mało kto mnie rozumie, zatraciłem się w paleniu - to mnie uspokaja, daje mi choć na chwilkę uczucie wolności, uczucie niezależności oraz spokoju ducha. Jestem 20-latkiem. Nie brałem nigdy żadnych leków, nie wizytowałem u psychologów/psychiatrów, nie jestem uzależniony od narkotyków. Dosyć często zdarza mi się obrać sobie cel, dążyć do niego, pragnąc tego. Gdy już dotrę, dochodzi czas upadku, rozczarowania oraz niechęci, szukania nowych celów. Myślę dużo o innych - rodzinie, znajomych (których już nie mam, bo sam odszedłem) oraz dziewczynie. Czuję się toksycznie, że nikogo już nie obchodzę, że nikt mnie nie rozumie, że tylko zarażam wszystkich swoja osobą, zanudzam oraz po prostu przeszkadzam. Wstydzę się siebie, wstydzę się własnego "ja". Nie wtapiam się w żadną subkulturę, mam swoje poglądy. Próbuję sobie wmówić, że jest dobrze, że powinienem iść do celu. Moja dziewczyna wspiera mnie, ale ostatnio widzę, że jest już zmęczona mną, mimo że ja doceniam jej pomoc i nie chcę jej bardziej dołować. Boję się ogólnie jej utraty, tego, że moje zachowanie doprowadzi do zerwania, potem do goryczy płynącej prosto z serca. Z odważnego chłopaka, pewnego siebie i z ambicjami, stałem się załamanym kretynem, odizolowanym od rzeczywistości i szukającym szczęścia we własnym świecie zwanym "wyobraźnią". Wracając do samobójstwa: wcześniej bałem się tego, że zranię swoja rodzinę oraz dziewczynę, odbierając sobie życie. Z czasem, to poczucie winy zanika i martwię się, że w pewnym momencie dojdzie do samobójstwa, mimo że brak mi odwagi. Dziękuję z góry za odpowiedź.