Co jest powodem mojego negatywnego myślenia i jak to zmienić?

Od blisko 6 lat jestem mężatką. Gdy poznałam obecnego męża oboje pracowaliśmy, mieszkaliśmy razem już przed ślubem. Po kilku miesiącach po ślubie mąż zaczął mieć problemy w pracy, aż ją stracił. Ja w tym czasie byłam już bezrobotna. Przez te lata do teraz mąż często tracił pracę, prowadziliśmy też własną działalność, w każdym razie i na etacie i na własnym wikcie - każde zajęcie jakiego podjął się wiązało się z powstawaniem długów. Żyłam z nim nie dostrzegając tego, że jest hazardzistą. Obecnie od roku mąż nie gra, leczy się. Postrzegam uzależnienie jako chorobę. Sama podjęłam terapię grupową dla współuzależnionych. Obecnie mąż dobrze zarabia co za tym idzie może spłacać zobowiązania. Wydawałoby się, że to co poplątane w naszym życiu, zaczął rozplątywać. Powinnam być zadowolona. Wydawało mi się, że ja doczekam 'tego' momentu... właściwie czekałam wyłącznie na ten czas, który jest teraz. Nic bardziej mylnego.... Okazuje się, że nie chodzi o pieniądze którymi tak okropnie się martwiłam, długami etc. Był to najpewniej temat zastępczy - lecz nie wiem za co. Dziś mam wolne, długi wekend, zamiast odpocząć, wyspać się, miotam się, nie mogę sobie miejsca znaleźć, wciąż się umartwiam, nie chce mi się spać ani wstać, doszukuję się problemów bo pierwiastek spokoju po latach wydaje mi się być podejrzany. Jestem niespokojna tak jakby za chwilę miało się coś wydarzyć. Jest moment, że myślę, że wszystko jeszcze przede mną, że wszystko można a za chwilę jednak czuję się beznadziejnie. Chciałam aby mąż odbił się od dna a teraz wydaje mi się, że on 'udaje' - choć nie daje mi powodów teraz do zmartwień.. Czuję jak mnie życie przerasta, choć gdybym miała wymienić co konkretnie, powiedziałabym : wszystko. (to przypomina mi mechanizmy u męża: czemu kałmiesz?, "ze strachu", a czego sie boisz? "wszystkiego", a co cię przerosło? "wszystko". Nie potrafię tego rozgraniczyć, w każdej sferze mojego życia czuję niedosyt. I zawodowo (śmiesznie brzmi bo ja nie mam zawodu), i ze sobą nie czuję się dobrze (wewnętrzenie i zewnętrznie). Po czasie który też musiał minąć, czuję się dość dobrze tu gdzie mieszkam. Chciałabym to docenić aby stało się podporą do zmiany 'reszty' a nie potrafię. Jednocześnie odpuszczając siebie (?), nie potrafię odpocząć, choć bywa że pozwalam sobie nic nie robić. Ale nie czuję się wypoczęta. Jak ja mam sobie pomóc? Czy ja jestem 'normalna'?
KOBIETA, 28 LAT ponad rok temu

Dzień dobry,
wygląda na to, że w Państwa życiu zaszła ogromna zmiana. Tak, jest to zmiana pozytywna, ale jak każda zmiana wymaga dostosowania się i na poziomie zewnętrznego funkcjonowania, i na poziomie wewnętrznego przeżywania. To dobrze, że zgłosiła się Pani na terapią dla osób współuzależnionych. Jeżeli nie przyniesie ona należytego efektu, to proszę po jej zakończeniu rozważyć pogłębioną psychoterapię indywidualną.
Pozdrawiam - Ryszard Chłopek

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty