Co może sugerować moje pogorszenie słuchu?

Witam, Mam 30 lat i mam problem ze słuchem. Od paręnastu lat w uchu lewym mam przy około 4khz ubytek na poziomie około 50-60db oraz szum uszny. Nie udało się ustalić jego pochodzenia, jednakże zdaje się nie pogłębiać, więc fakt, że tak mi pozostanie zaakceptowałem, ponieważ ucho prawe od zawsze było perfekcyjne. "Było" perfekcyjne, ponieważ od ponad półtora miesiąca co parę dni mam "atak" ubytku słuchu na niskich częstotliwościach (zdaje się na oko od 50 do około 200hz, przez co ciężko to wyłapać na audiogramie). Czas pogorszenia trwa z reguły 2-3 dni, po czym problem ustępuje i mam około 3-5 dni spokoju, po czym sytuacja się powtarza. Nie pracuję w głośnych warunkach, nie stwierdziłem też żadnych korelacji od czego to zależy. W 90% pogorszenie następuje w nocy lub nad ranem. Nie zauważyłem u siebie raczej zawrotów głowy, jedynie przytłumione dźwięki (nie słyszę silnika przejeżdżających aut, czy niskich basów), niekiedy pisk lub buczenie oraz czasami drobne ukłucia w "środku" ucha. Byłem podczas takiego ubytku u jednego z lekarzy, jednakże u niego wszystko wyszło prawidłowo, mimo, że tłumaczyłem, że słyszę go jedynie na jedno ucho (miał bardzo niski głos). Robił mi czyszczenie ucha, audiometrie wątpliwym sprzętem co sam przyznał oraz sprawdzał ciśnienie w uchu. Uznał, że wszystko jest ok, prócz krzywej przegrody nosa i przejdzie mi to w ciągu paru dni. Faktycznie minęło, na następny dzień, jednakże wielokrotnie problem się powtarzał od tego czasu. Minął ponad miesiąc i nadal jest jak było. Parę dni temu miałem wizytę w Kajetanach u audiologa, jednakże na moje nieszczęście akurat trafiłem w okienko, gdy słuch był idealny, więc nie stwierdzono nic. Miałem robione pełno badań, łącznie z rezonansem głowy z kontrastem (ten był robiony w grudniu 2020 chcąc ustalić przyczynę szumów, jednakże problem który opisuję zaczął się od końcówki stycznia 2021). Jedyne co wyszło to "nieznaczny zanik korowy móżdżku, w szczególności robaka", jednakże Pani doktor nawet się do tego nie odniosła, więc uznałem, że nie jest to powiązane. Dziś znów słuch mi się pogorszył i nie mam już pomysłu co robić. Nie jestem w stanie stwierdzić czy jest to problem przewodzeniowy czy odbiorczy. Jeśli byłby to przewodzeniowy to na pewno trochę by mi ulżyło, wszak nie chcę uszkodzonego ślimaka w drugim uchu. Dodam, że przy pomrukiwaniu, słyszę głośniej na lewe ucho, jednak gdy zrobię to samo z zatkanymi uszami to "wydaje mi się" że słyszę równo. Nie mam żadnych stwierdzonych chorób, poza zwyrodnieniem kręgosłupa w odcinku szyjnym (doppler tętnic szyjnych wykazał, że wszystko ok). Podczas "ataku" gdy wykonuję audiometrie na stronkach za pomocą studyjnych słuchawek, to przy 125 i 250hz ubytek wynosi odpowiednio 20-15db względem tego co mam gdy słyszę poprawnie, więc nie jest to jakas gigantyczna wartość, jednakże myślę że większy ubytek mam na niższych częstotliwościach. Takie jednak badania samoróbki nie są akceptowane przez lekarzy. Jaki jest powód tego, że większość badań audiometrycznych bada słuch od 125-250hz w górę, gdy osoba może mieć problem głównie poniżej tego progu. Jakieś rady lub pomysły co może być ze mną nie tak? Może powinienem poczekać aż problem sam minie, lub ustabilizuje się na tyle aby został wykazany w badaniu? Obawiam się jednak, że jeśli zostawię problem zbyt długo samemu sobie, wada stanie się trwała. Powoli się załamuję, ponieważ czuję się jak osoba niewidoma na jedno oko, która zaczęła niewyraźnie widzieć na drugie.
MĘŻCZYZNA, 30 LAT ponad rok temu
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty