Czy cierpię na depresję poporodową?
Witam serdecznie, mam 32 lata mam śliczną 4,5-letnią córeczkę, do tego niespełna 4 miesiące temu urodziłam synka. Kochającego męża. Wydawać by się mogło, że nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. No właśnie. A jednak. Jestem już caŁa ogłupiała i przerażona.
Podczas pierwszej ciąży czytałam tylko i wyłącznie to co się aktualnie działo z moim ciałem, z dzieckiem. Zrobiłam błąd, bo nie czytałam tego co się dzieje z kobietą po porodzie. Po urodzeniu pierwszego dziecka hormony dały znać o sobie. Chodziłam przygnębiona i płaczliwa, zmęczona i za razem wystraszona tym co się ze mną dzieje. Wynikało to z niewiedzy niestety. Nie miałam wsparcia ani pomocy (dodam, iż moi rodzice zmarli już dawno). Zastanawiałam się nawet czy nie zwariowałam! Ale jakoś sobie poradziłam z tym wszystkim, brałam witaminę B6. Nie wiem czy ona mi pomogła, czy zmiana pory roku na wiosenną, aż w końcu letnią...
Zdecydowaliśmy się z mężem na drugie dziecko. Już wiedziałam że po porodzie nie będzie łatwo. No i rzeczywiście jest. Początkowo brałam również witaminę B6. Dodam, iż synek ma roszczeniowy stosunek do życia i daje popalić lekko. Tym razem jednak nie mam możliwości pospania z dzieckiem, bo kiedy jedno śpi drugie wymaga uwagi. Nie mam czasu na nic, ja, zawsze doskonale zorganizowana. Jestem ciągle zestresowana, brak czasu dla siebie, kocham moje dzieci, ale mnie denerwują, nawet kiedy mąż mnie wyręczy w nocy i teoretycznie mogę się wyspać, to mimo tego mam zły nastrój. Mało rzeczy mnie cieszy, większość bardziej przeraża. Jestem ciągle zmęczona, apatyczna, jakoś nie widzę przyszłości w jasnych barwach, wiele rzeczy robię po prostu automatycznie, brak mi cierpliwości... Nie cierpię samej siebie za ten stan!
Rozmawiałam o tym stanie z moją ginekolog. Powiedziała, że kiedy już nie będę karmić piersią to po około 2 miesiącach mój stan hormonalny się ustabilizuje, a tu nic! To mnie dodatkowo stresuje, że dzieje się ze mną coś niedobrego… Czy to już depresja? Jak mogę sobie pomóc?