Czy ja w ogóle jestem jeszcze w stanie poprawić swoją sytuację i samopoczucie?
Studiuję (mój nowy kierunek, pierwszy rzuciłam, był zbyt stresujący i nudny), zaliczyłam sesję, wcale mnie to jednak nie ucieszyło. Nic mnie nie cieszy. Ten stan trwa już dobre 2 lata, zaczęło się po tym jak rzuciłam pierwszy kierunek. Myślałam, że po rozpoczęciu nowych studiów wszystko będzie okej i niby jest, ale dalej nic mnie nie cieszy. Ani zakupy ani wakacje, żadne hobby, w ogóle nic. Najchętniej bym tylko piła i paliła. Nie mam nowych znajomych, unikam ludzi, boję się ich pogardy wobec mnie i odrzucenia, najchętniej siedzę przed komputerem i żyję w wyimaginowanym świecie. Wyobrażam sobie, że jestem kim innym, że robię karierę jako aktorka lub piosenkarka. Twierdzę przed innymi, że kocham i lubię ludzi obecnych w show-biznesie, a przecież ich nie znam! Naprawdę czuję coś jednak do tych aktorów. Tyle razy próbowałam odnaleźć się w realnym świecie i nie udawało się, że zaprzestałam tych starań. Jestem dorosłą kobietą, która płacze na podłodze. Niektórzy mówią, że to dlatego, bo nie mam faceta i dziecka. Ale ja wcale tego nie chcę. Niepokoi mnie jeszcze to, że uczepiam się moich starych przyjaciółek, a konkretnie jednej z nich i chcę żebym ja była dla niej całym światem, żeby się o mnie martwiła, troszczyła, jestem zazdrosna jak widzę, że ona ma inne koleżanki, nie rozumiem siebie, ale chciałabym żeby ona była tylko dla mnie. Nienawidzę też swojego wyglądu i samej siebie. Myślę, że będę musiała się zabić albo spędzić życie w moim pokoju. Wiem, że to nie jest depresja, mam tak już od kilku lat. Dwa lata temu zaliczyłam też bardzo silny epizod zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, z tym się jednak uporałam i nie mam już tego problemu. Czy ja w ogóle mogę jeszcze coś zrobić?