Czy mam brać nadal leki? Czy one mi pomogą po jakimś czasie?
Mam zaledwie 20 lat, a już taki problem ze sobą. Mój ojciec jest alkoholikiem, często w domu robił awantury. Teraz cały czas pije, nie daje na dom, jedynie na swoje picie. Kiedyś dawałam sobie z tym radę, ale teraz zwyczajnie nie potrafię. Dawniej udawałam, że wszystko jest okej. Że jestem silna, że to mnie nie złamie. Starałam się wymazywać niektóre rzeczy z pamięci, teraz czasem nie pamiętam nawet tych dobrych. A jeśli już są, to patrzę na nie przez pryzmat tych złych. Zawsze w każdym zdaniu drugiego człowieka doszukuję się jakiegoś ukrytego, złego znaczenia. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, boję się tego co o mnie pomyślą i boję się mówić, bo zaczynam się wtedy jąkać i jest to dla mnie duży wysiłek. Za każdym razem jak coś powiem, to myślę, że to źle, i że nie powinnam była tego powiedzieć. Jestem teraz w stanie samoniszczenia. Wiem o tym, po mojej głowie krąży tysiące myśli, z którymi nie umiem sobie poradzić. Nie umiem przestać myśleć. Nie umiem w żaden sposób poradzić sobie ze stresem. Byłam u psychiatry i u instruktora terapii uzależnień. Ale na następną wizytę muszę troszkę czekać... Lekarz przepisał mi tabletki na lęki, ale wzięłam dziś jedną i było mi za gorąco, byłam słaba, miałam suchość w ustach (w sumie już wcześniej tak było), podskoczyło mi ciśnienie, czułam jakby miało mi zaraz wyskoczyć z piersi, wewnętrznie strasznie się trzęsłam. Broda mi drgała. Wypiłam dziś 2 kawy, więc nie wiem, czy to może być też od tego. Mam straszne problemy z koncentracją, nie mogę zapamiętać drobnych rzeczy, gubię się w rozmowie z innymi... jestem ciągle zamyślona. Myślę, że powinnam to i tamto... Wiem, że inni widzą moje głupie i co najmniej dziwne zachowanie, trudno nie wyczuć, że jest ze mną coś nie tak. I to też mnie przygnębia, nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Widzę jak oni cichną, gdy wchodzę, jak śmieją się do siebie i drwią ukradkiem ze mnie, albo jak wysuwają jakieś aluzje, że powinnam zrobić to czy tamto, bo to należy do moich obowiązków. Nie wymyślam sobie tego, tak powiedziała moja mama... Ja to czuję i wiem, że tak jest. Kilka razy byłam świadkiem tego, jak obrażają i obgadują inne osoby, a później gadają z nimi niby normalnie. Ja wiem, że tak samo robią ze mną, bo moje zachowanie jest naprawdę dziwne. Niby staram się jakoś panować nad tym, ale ja nie potrafię, to jest silniejsze. Jak ja mam się zachowywać teraz, kiedy wiem, że ludzie odbierają mnie inaczej przez moje zachowanie? A wiem, że powinnam liczyć się z ich zdaniem, bo jest ich więcej. Nie mogę zmienić otoczenia i ludzi, niestety... Jak mam radzić sobie z tymi lękami. Co mam zrobić, żeby wstać rano i żebym się nie bała? Nie mogę normalnie jeść, chce mi się wymiotować, wmuszam w siebie jedzenie, bo wiem, że tak powinnam robić, żeby żyć. Jak tak na siebie patrzę i na swoje życie, i na to, że ludzie już wyrobili sobie o mnie zdanie (ponurak, poważna, bez poczucia humoru, sztywna, jąkała, niepotrafiąca rozmawiać i odnaleźć się w tłumie. Nawet rzeczy, które już kiedyś robiłam, są dla mnie obce, to tak jakbym je po raz 1 robiła i to jeszcze nie najlepiej). Jak mam panować nad swoim zachowaniem, ruchami i mową? Czy mam brać nadal te leki? Czy one mi pomogą po jakimś czasie? Co zrobić, żeby się podnieść i żeby nie myśleć o tym wszystkim, ja wiem, że to jest źle i że nie powinnam tego robić, ale to jest silniejsze niż ja. Wiem, że to wszystko jest zbyt chaotycznie napisane, bez ładu i składu, ale proszę o odpowiedź i rady. Będą bardzo cenne dla mnie.