Czy mam szansę wyleczyć się z nerwicy lękowej?
Witam bardzo serdecznie! Na nerwicę lękową leczę się od około czterech miesięcy. Mam trzydzieści lat. Lekarz zapisał mi lek przeciwdepresyjny, biorę go codziennie. W porównaniu z tym co działo się ze mną przed rozpoczęciem leczenia, czuję się o wiele lepiej, jednak do pełni sukcesu daleka droga. Dolegliwości somatyczne ustąpiły, a w moim przypadku były bardzo silne. Bywało, że prawie codziennie przyjeżdżała do mnie karetka. Całe ciało mi sztywniało, ręce wykręcało, serce waliło jak młot, uczucie, że zaraz zemdleje, duszności. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, bo sama sobie nie poradzę. Badania lekarskie wszystkie zrobiłam, badania krwi, na tarczyce, ekg - wszystkie wyszły dobrze. Czuję się dziś lepiej, ale nie mogę powiedzieć, że jestem zdrowa, czuję się super, niestety. Staram się funkcjonować normalnie, wychodzę z domu, załatwiam swoje sprawy, robię zakupy, choć nie dawno było to niewykonalne, boję się że coś mi się stanie, ale wychodzę i staram się przezwyciężać swoje obawy. Boję się jeździć samochodem i nie wiem czy kiedykolwiek mi to minie. Na psychoterapii byłam dwa razy prywatnie, ale zrezygnowałam, nie stać mnie, a na państwową wizytę muszę poczekać dwa miesiące. Za sobą mam trudne dzieciństwo, które nie było usłane różami. Później nieudane małżeństwo, które też dało mi ostrego kopniaka. Boję się o swoją przyszłość, mam dzieci i bardzo je kocham. Walczę z tą chorobą nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla nich. Czy ja mam szanse wyzdrowieć? Czy jestem skazana brać do końca życia leki? Pozdrawiam