Dlaczego dwulatek w domu rozrabia, a u babci jest aniołem?
Witam serdecznie.
Nurtuje mnie taka rzecz. Moja córcia ma 2 latka. Chwilami wydaje mi się, że ją rozpuszczamy z mężem, bo bywa nieznośna... Na przykład piszczy okrutnie, a kiedy jej zwracam uwagę - ona robi to jeszcze głośniej, albo porywa z półki książki, które wie, że "są mamy i nie wolno" - a mimo to na upomnienie - wyciąga je jeszcze szybciej - i ucieka... Lub też np. ma zwyczaj, że bardzo często zdejmuje butki i skarpetki i biega boso po zimnej podłodze, a kiedy chcę ją ubrać - złości się, nie pozwala, wyrywa i krzyczy... Oczywiście potrafi być grzeczna i się przymilać - ale nigdy nie wiem, od czego to zależy... Natomiast kiedy ją zawozimy do jej babci - i zostaje tam na pół dnia - jest aniołem... Babcia się nie może nachwalić jakie to cudne, spokojne dziecko. Robi wszystko wg poleceń babci, słucha każdej prośby, jest spokojna i grzeczna. U babci bywa co 3-4 dni. I zawsze jest tam aniołem. Za to kiedy przyjeżdżam po córcię, żeby ją zabrać do domu, kwestia kilku minut i przy mnie znowu staje się z anioła tym samym urwisem, którego mam w domu - zaczyna znowu biegać, włazić tam, gdzie babcia nie pozwala i wszystko robić, jakby na przekór... Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak jest? Dlaczego dziecko jest tak inne w domu, a tak inne u swej babci? Dodam, że babcia jest łagodna, ale stanowcza i zdecydowana. Ja zaś - czasem puszczają mi nerwy i podnoszę głos. A mimo to nie umiem wyegzekwować z mężem takiego posłuchu.
Z góry dziękuję za "rozpracowanie" tego małego charakterku...